dodaje animuszu nawet tam
gdzie mocna kawa z cytryną
jest tylko profilaktycznym łataniem dziur...
podczas śniadania łamiemy na smaczne
kawałeczki i częstujemy się porankiem
najlepiej z miodem i kozim mlekiem
ozbieramy lepką poczwarkę snu i
bierzemy prysznic z kosów rozwieszonych
pod parapetami sąsiedniego lasun
akładamy świeże koszulkii tak rozradowani udajemy się następnie
do zatłoczonego podmiejskiego autobusu...
a on już rozwozi nas do miejscw których więdną wszystkie
dziecięce krajobrazy...
Wiem już jakiego chcę życia…Ta chęć i ta wiara wytworzyła się przez ostatnie kilka lat, dzięki aniołom, które spotkałem na swojej drodze…Działanie w ciągłym napięciu artystycznym i ciągłym przepływem energii pomiędzy życiem a tworzeniem…Daję z siebie wszystko każdemu pomysłowi…Jak to mówi jeden z moich aniołów: Potrafię zwolnić się ze snu…Po prostu tak musi być…Bez tego moja dusza umiera…
Wiem już jakiego chcę życia…Ta chęć i ta wiara wytworzyła się przez ostatnie kilka lat, dzięki aniołom, które spotkałem na swojej drodze…Działanie w ciągłym napięciu artystycznym i ciągłym przepływem energii pomiędzy życiem a tworzeniem…Daję z siebie wszystko każdemu pomysłowi…Jak to mówi jeden z moich aniołów: Potrafię zwolnić się ze snu…Po prostu tak musi być…Bez tego moja dusza umiera…
Często zdarza mi się godzinami siedzieć przed rozpoczętym obrazem, mrużąc oczy, szukając tego czegoś… Wewnętrznego świata obrazu… Przeżycia… artystycznego wyrazu…Kilka obrazów pozostało na mojej sztaludze niedokończonych…Mam nadzieję, że ich duch nie będzie mnie straszył po nocach..
Do dziś boję się ponurych emocjonalnych stanów, które odcinają przeżywanie a włączają instynkt… wiele w życiu przeszedłem… sam odkrywałem i budowałem swój świat… będąc zbyt nieśmiałym, wrażliwym czy zbuntowanym…Bez wskazówek, kontroli i wzorców…Czasami prowadziłem rozpaczliwą walkę…Miałem swój świat i przez to byłem postrzegany jako „inny”, „dziwny”…Coraz bardziej czułem czego mi brak…Te emocje stały się moja drogą…Bardzo wyboistą drogą…Dopiero po wielu latach zrozumiałem czego miałem za dużo…Wydawało by się że trochę za późno…Jednak jestem pewien, dzięki temu odkryciu, że to co robię dzisiaj, że twórczość moja oraz podejście do życia, że źródłem tego wszystkiego jest właśnie ta nierównowaga w nasyceniu wrażliwością i wyobraźnią. Z niej biorą się wszystkie lęki, wszystkie rozterki, poszukiwania, pytania, które zadaje sobie artysta… w chwili tworzenia… w chwili powstawania… w chwili realizowania siebie…
Nie wierzę w prowokowanie sztuką…Sztuka nie zaczyna się ani na prowokacji ani na filozofii tylko od przebudzenia. Podjęcia swojej własnej drogi. Zrozumienia swojej własnej indywidualności. To dotarcie do starych kodów, z którymi rodzimy się i obcujemy z pokolenia na pokolenie. Do tych najdawniejszych niepokojów i doświadczeń człowieka, dodaje swoje…Powstaje nowe przeżycie, mowy wewnętrzny świat na bardzo silnym fundamencie tradycji i zycia…
Piękno świata dostrzegamy w pojedynczych elementach, na przykład w gwiazdach na niebie, ptakach w powietrzu, rybach w wodzie i ludziach na ziemi.
Wilhelm z Conches
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz