sobota, 6 czerwca 2009

wiosennie, burzowo, tęczowo... już prawie wakacyjnie....

kawałki poezji...


wszechświat
jest tu i teraz
we mnie
w nas
czas…
świat jest jak
bezkompromisowy
zagubiony
cierpiący w nas
we mnie
świat….
nasz….

***

samotność
drżąca prośba o miłość
szeptana przed snem
do anioła stróża
od dawna głuchego
z nieśmiertelną nadzieja
że jutro…
…może tak
jak we śnie
cię znajdę

***

stanęła
między tobą a mną
zamyka mi usta
gdy chcę jeść
otwiera oczy
gdy chcę spać
jest
jeszcze
nieokreślona…

***

w przestrzeni pomiędzy
sercem a ustami
piórem a kartka
uśmiechem a pocałunkiem
rodzi się moja poezja

***

zbliżyłem się
do tajemniczego brzegu
twoich spojrzeń
przeznaczenie nieodgadnione
postawiło nas naprzeciw siebie…
porwała mnie siła do twojej przestrzeni
czasu już nie ma
obrazów, snów
czy to ja? czy to my?
nadzieja
oczekiwania
słowa…

***

każdy dotyk
twoich oczu
zostawia ślad
w moim sercu
niczym motyl
na delikatnych
płatkach
niezapominajki
pachnących
narodzinami
wiersza…
dawne marzenia
spięte pajęczą nicią
rozpiętą między drzewami
w porannej rosie
roziskrzyły się
promieniami w twoich oczach…

***

w małym pokoiku
z pachnącym wiatrem oknem
szumem drzew za murem
cicho grające radio
słodka cytrynowa herbata
biały dotyk papieru
narodziny wiersza


mati





Im bardziej zbliżamy się do naszych marzeń, tym bardziej Własna Legenda staje się jedyną prawdziwą racją bytu...


I nagle czas jakby się zatrzymał, a Dusza Świata objawiła się przed nim w całej pełni.
W chwili gdy spojrzał w jej ciemne oczy i na usta, które wahały się między uśmiechem a milczeniem, pojął najistotniejszą mądrość Języka, którym mówił wszechświat, i to, że wszystkie istoty ziemskie były zdolne go pojąć własnym sercem. Miłość była starsza od samych ludzi, a nawet od piasków pustyni, i powracała odwiecznie z tą samą siłą wszędzie tam, gdzie krzyżowały się dwa spojrzenia, tak jak spotkały się dzisiaj te dwa obok studni. Jej twarz rozpromienił uśmiech i był to znak, na który młody człowiek czekał całe życie. Szukał go wszędzie, w księgach, pośród kryształów, owiec i w ciszy pustyni.
Był to najczystszy Język Wszechświata, bez cienia komentarza, bo wszechświat na swej drodze do nieskończoności nie potrzebował żadnych wyjaśnień. W tej chwili liczyło się jedynie to, że oto stoi przed kobietą swego życia i ona wie o tym bez słów. Był tego bardziej pewien niż czegokolwiek na świecie. Nawet jeśli jego rodzice i rodzice jego rodziców powtarzali uparcie, że należy najpierw oświadczyć się i zaręczyć, poznać się nawzajem i zebrać pieniądze na posag. Ten, kto tak mówił, nie poznał nigdy Języka Wszechświata, bo kiedy się go poczuje całym sobą, łatwo zrozumieć, że zawsze na świecie ktoś na kogoś czeka, czy to na dalekiej pustyni, czy w samym sercu gwarnego miasta. I gdy w końcu skrzyżują się drogi tych dwojga i spotkają się ich spojrzenia, to wtedy znika cała przeszłość i cała przyszłość. Liczy się tylko ta chwila i owa niewiarygodna pewność, że wszystko pod niebieskim sklepieniem zostało zapisane jedną Ręką. Ręką, która obdarza miłością i stwarza bliską duszę dla każdego śmiertelnika, który w słonecznym świetle krząta się niestrudzenie, wypoczywa i szuka swego skarbu. Bo jeśliby tak nie było, to marzenia całego ludzkiego rodzaju nie miałyby najmniejszego sensu.

alchemik - paulo coelho

Poezja jest dla mnie źródłem, które bardzo pomaga mi w poszukiwaniu tematów malarskich, scenicznych – projektów… Ważnym tutaj elementem jest odwaga do działania, także do poniesienia klęski, a najważniejszym narzędziem jest „CO”. Bo w sztuce kompletnie nie ważne jest „JAK”, bogiem jest „CO”…





Niektórzy uważają, że problemem jest forma… To rzemieślnicy nie artyści…
Najważniejsze jest „CO”…
To „CO” daje sens ustawiania się z pędzlami przy sztaludze, szkicowaniu, poprawianiu, poszukiwaniu…
Z tym „CO” wychodzi się do drugiego człowieka. Na pytanie „CO” musi odpowiedzieć każdy artysta bez żadnej „ściemy”…
To „CO” to inaczej mówiąc „z czym przychodzę”…
W sztuce chodzi o klarowność czynu artysty, od której wielu próbuje się wymigać. Mówią, zróbmy coś atrakcyjnego, komercyjnego, co będzie jednocześnie artystyczne. To nie jest „CO” to ten jedyny i najważniejszy powód mojego malowania, spotkanie z drugim człowiekiem na peronie sztuki…
Tym się żywi substancja sztuki i świadomość artysty. Wielu patrzy na obraz pod kątem modelu i porównuje, tu domek ma inny dach, tutaj ucho za duże, liście za zielone, ale rzadko ktoś postrzega obraz jako moją duszę…. Że jest na nim kolor, plama, kreska, która współgrała z moją duszą…




Moim zdaniem te cztery wartości razem decydują właśnie o powstawaniu obrazu. Chodzi o to żeby osoba tworząca, zwana „artystą”, potrafiła te wartości wychwycić i ująć w przypadku malowania… Właśnie namalowanie…





Kilka osób czekało lub czeka dość długo na swoje obrazy nie mogąc zrozumieć, że obraz musi właśnie powstać poprzez te cztery rogi kwadratu.

Nigdy tak naprawdę nie marzyłem żeby zostać artystą. Mógłbym robić wiele rzeczy, czy to w branży turystycznej, reklamowej czy handlowej… Ale malarstwo stało się moim życiem… pokochałem malowanie, zapach werniksu i te emocje… przez które wiedzie moja droga, te układane w głowie obrazki, projekty, plamy, kolory…

Bo ważne jest przecież, aby wszystko robić do kości z miłością, wtedy pojawia się uczucie nieustannej zabawy i nie czuje się zmęczenia. Przez to często śnią mi się w nocy koszmary, zrywam się nerwowo i później nie mogę zasnąć. Rano czuję się jakbym tonami przeładowywał nocą węgiel…

Zarywanie nocy to moja specjalność, szczególnie jak coś tworzę. Podczas Werniksu miałem siedem nie przespanych nocy, w noc przed otwarciem wystawy po prostu padłem na stertę papierów, którymi były zabezpieczone obrazy i zasnąłem… Nawet nie pamiętam dokładnie, kiedy wstałem, jak wytłumaczyłem przyjaciołom gdzie powiesić obrazy i jak dotarłem do łóżka…

Coś w środku rano mówiło mi słowami, które kiedyś usłyszałem: Jak chcesz umrzeć rób tak dalej…
Nie czułem zmęczenia…
Czułem za to ogromną adrenalinę i radość…
Czułem, że się realizuję i jestem szczęśliwy…
Mimo całej powagi pracy, ja się dobrze bawiłem, cholernie się bawiłem tym, że maluję…

Tak więc w koszmarze przychodzą do mnie i mówią do mnie – Zabieramy Panu wszystko, bo Pan się bawi tym co robi, a inni się męczą… My to widzimy od lat, ale teraz koniec… trzeba ciężko pracować a nie bawić się tym co się robi…

Obudziłem się…
Nie śpię do rana…
Wytykam sobie błędy…
Boję się śmierci…

Powtarzają mi, odpocznij, zrelaksuj się… A ja cały czas się relaksuję robiąc to, na czym mi tak bardzo zależy… Nie widzę siebie uprawiającego relaks z drinkiem w ręku, z kształtną kobietą na brzegu basenu, w dmuchanym fotelu… Dla mnie to tylko szpan na wiochę i popelinę…
Emocje w malowaniu są ciekawsze niż przy piciu, kobieta powinna być towarzyszką życia a nie ozdobą basenu czy samochodu…

Ja cały czas się relaksuję, mogąc wymyślać kolejne projekty, tworząc je, realizując, malując…
Jestem szczęśliwy, że mogę patrzeć, widzieć i w efekcie tworzyć…


Jak się czuję? No cóż...
Przeszedłem wierzchem tysiąc wzgórz
i tysiąc przepłynąłem mórz
też, dzięki Bogu, wierzchem
Połknąłem kurz z tysięcy dróg
i tenże dobry Bóg
wie, co przełknąłem jeszcze
I ubawiłem tysiąc dam
i tysiąc wywabiłem plam
W tym pół tysiąca ze słońca
O drodze tyle wiem,
że każda dobra jest,
póki nie widać końca

Jak się czuję? No cóż...
Czasami czuję się jak gruz
A czasem jak niebieski stróż na wysypisku marzeń
Niekiedy miewam się jak król
Jedyny wtedy ból -nie ta kolejność wrażeń
Miewałem tyle już, co nikt,
to byłem nikim parę dni
Myła mnie woda stojąca
0 życiu tyle wiem,
że może piękne być,
jeżeli się nie wtrącać

Jak się czuję? No cóż...
Złapałem w czapkę tysiąc burz
i tysiąc tajno-tajnych służb odbyłem tu i ówdzie
Znalazłem też do Indii skrót i prawo-lewy but
I proch i koło, i próżnię
I może to nieprawda, że
przeżyłem tyle,
no bo gdzie?
i kto zna na to sposoby?
To czemu czuję się
zmęczony dzisiaj tak,
jakbym to wszystko zrobił...?

Andrzej Poniedzielski



I jeszcze na zakończenie o miłości…
Człowiek tworzący
Podświadomie czeka miłości,
Marzy o niej, gdyż bez miłości
Życie jest toksyczne i szkodliwe…

Jednak z drugiej strony
Boi się tego uczucia
Które może zwieść…
A wtedy bardzo trudno jest
Się pozbierać…


Miłość się zdarza…
Ale miłość musi być w nas gotowa…
Otwarta na ludzi…
A jak się zdarza i czuje się, że to ona,
Nie żadna zamroczona lecz prawdziwa
Trzeba o nią walczyć…

Bo miłość tak często się nie zdarza…
Dwa może trzy razy w życiu…

Tylko jak to rozpoznać czy jest prawdziwa?
„Wszechświat ci powie…”






O mnie: kolejny raz w życiu się poplątałem, za dużo było emocji, a teraz brakuje lokomocji… i trochę spokoju… i miłości…



W trudnych sytuacjach bardzo często sami sobie dokopujemy i negatywnie komentujemy to, co się dzieje… „Jak ty głupi mogłeś tego nie przewidzieć…?”
Przyznanie się przed samym sobą do trudności jest ważnym elementem radzenia sobie ze stresem… A nie ukrywam, że jest go we mnie aktualnie bardzo dużo…

Kompletna bezsenność,
Nagłe niedowłady,
Delikatne paraliże,
Skurcze mięśni…

Wiem co chcę namalować na moich kolejnych obrazach, już mam wszystko gotowe, widzę to… Nie mogę jednak zebrać się do sztalugi stojącej cicho w kącie. Żeby ona umiała mówić, miałbym z kim przynajmniej porozmawiać…

Widzieliście Wenecję…?
(wcześniej wkleiłem obraz)
Zbieram się teraz do całej serii…
Południowe światło,
Refleksy kanałowe,
Kwiaty w oknach,
Raj dla impresjonisty…
A także do Paryskich
Kolorowych uliczek…

Jest jeszcze okno – nowy projekt na lato…
Jest już pomysł, są okna, co dalej…?
Zaglądajcie do okna…

Kolejne dwa, to jeszcze materiał roboczy więc na razie nie odblokuję, to są pomysły które chcę realizować w przyszłym roku, dopiero nabierają kształt… a w między czasie Pastorałka i może jeszcze jeden październikow0 - listopadowy projekt, rozmawiałem o nim w czwartek, ale ten to jeszcze noworodek i na razie jeszcze nie myślałem o nim…

Cały rok pełny
A mi głupoty
Depresje
I błędy w głowie
Mam nadzieję
Że to też wzmacnia…

A najważniejsze skupić się na kolejnych krokach, powoli, bez pośpiechu… ze wszystkim zdążę… no i trochę dystansu…


„Stoję zawsze u boku tych, którzy tworzą swoją Własną Legendę" - powiedział Stary Król.

„Bez dystansu nie ma wspólnej więzi”

Ktoś



Czy możemy być wolni będąc z drugim człowiekiem?
Czy jestem wolny gdy czuję, że z tą osobą chce właśnie żyć?
Nie muszę żyć z tą osobą, ale dobrze jest z tą osobą żyć…
Postanowiłem napisać coś o miłości…
Przemyślenia czwartkowej nocy po koncercie…

Miłość ludziom się przytrafia…
Raz, dwa razy w życiu ale się przytrafia…
Nie możemy sobie nakazać: Kochaj!
Miłość się wydarza we właściwy sposób.
Emocjonalny.

Prawdziwa miłość przychodzi wtedy gdy zobaczymy istotę drugiego człowieka, która rezonuje z naszą istotą. Na pytanie: Dlaczego kochasz własnej ją? Odpowiedziałbym: Ponieważ ona taka jest. Jest taka, jaka jest. Jest…

Wiele osób myli miłość z zaspokajaniem potrzeb, a to właśnie potrzeby można zaspokoić bez miłości. Seks, opiekę, przytulność… to wszystko można zaspokoić bez miłości, choć ich potrzeba i chęć ich zaspokojenia powoduje emocje mylone z miłością…

Miłość jest rezonansem naszych emocji.
Jak widzę twoje emocje, a ty widzisz moje, wtedy twoje życie jest tak samo ważne jak moje, twoje potrzeby są tak samo ważne jak moje…

Miłość oparta jest na równowadze wymianie.
Prawdziwa miłość…
Bo miłość to duchowa sprawa.
Nie można jej stworzyć,
Ale można się na nią otworzyć…

Dlaczego piszę o miłości?

Bo miłość może się przydarzyć…
Nawet po ośmiu latach…

Cóż poradzić, że nie umiem sobie z tym poradzić…
Kocham, bo jesteś taka jaka jesteś…
I jestem szczęśliwy…

Choć nie umiem sobie z tym poradzić…
Pogubiłem się w emocjach…

Ktoś mi ostatnio zarzucił, że użalam się nad sobą…
Osądźcie…

Człowiek który poszukuje odpowiedzi
Nie wie co robić
I przez to popełnia błąd za błędem
I chce o tym po prostu pogadać
Bo się za bardzo pogubił
W emocjach i decyzjach
To znaczy, że się użala nad sobą…?

Dobra zostawiam ten temat
Będzie tak jak Wszechświat
Sobie tego życzy…


Dawne marzenia
Spięte pajęczą nicią
Rozpiętą między drzewami
W porannej rosie
Roziskrzyły się
Promieniami
W samotnych oczach…


Żeby chociaż pamięć
Po mnie
Gdzieś tam
Żeby chociaż złudzenie
Że jestem
Lecz jakby mnie nie było…
Żeby chociaż…
Lecz żeby…
Nie wiem…

Kolejny dzień zaczynam od kolejnych pytań…
Zastanawiam się nad sensem i bezsensem,
nad wartością i bezwartością,
nad ważnością i nieważnością,
czasami jeszcze nad bezwładnością i władnością…
Ale najbardziej męczy mnie bezsilność…

Wiecie co,
ja chyba faktycznie wpadłem w czarną dziurę
po tym werniksie… i jeszcze ta miłość…

Tam skarb twój gdzie serce twoje…

Znów zacznę od: wiecie co…
Napiszcie mi czy być dalej, bliżej czy nie być…?
Oto jest pytanie…
Czy szlachetniejszym jest znosić losu wściekłego pociski i strzały czy za broń porwać przeciw morzu zgryzot aby odparte znikły…?

Mam wszelkie powody, aby cię kochać
Czego mi brak – to rozsądku…

Rozległo się głośne pukanie w sercu poszukującego.
„Kto tam?” spytał przestraszony poszukujący.
„To ja. Prawda.” usłyszał odpowiedź.
„Nie bądź śmieszna”, odparł. „Prawda mówi w milczeniu”.
To położyło kres stukaniu, ku wielkiej uldze poszukującego.
Nie wiedział, że stukanie było spowodowane pełnym lęku biciem jego serca.

Prawda, która nas uwalnia, jest prawie zawsze
Prawdą, której raczej niechętnie słuchamy
Więc gdy mówimy, że jest coś nieprawdziwe
To zbyt często mamy na myśli,
Że „mnie się to nie podoba”…

O mnie: kiedyś bardzo chciałem być leśniczym, żyć i pracować w lesie, w ciszy i spokoju, liczyć drzewa i łanie na polanie… Jednak moja rzeka popłynęła w innym kierunku… Sentyment do lasu pozostał i marzenie o domku z werandą z widokiem na las…

Magiczne smaki z przeszłości: oranżada w woreczku, batony Ikar, guma Donald, lody Bambino i pizza pod arkadami…

Książka: Śmiertelni nieśmiertelni – Kena Wilbera – jedna z piękniejszych i wzruszających książek jakie czytałem – wzbudziła we mnie chęć poszukiwania harmonii z drugim człowiekiem, w moim życiu. Ta książka dała mi wiarę, że warto pracować nad związkiem, że nie można się poddawać, kiedy pojawiają się problemy, że trzeba unikać łatwych rozwiązań. Kiedy ją czytałem byłem sam lecz powodowało to pewne przemyślenia…Myślę, że to pragnienie harmonii w związku będzie mi dane ziścić…

O mnie: Książki Wilbera(Jeden smak, Niepodzielne, Krótka historia wszystkiego…) porządkują mi życie, układają je w harmonijną całość, pomagają w oswajaniu lęków, w tym lęku przed samotnością, brakiem miłości, bezsilnością i śmiercią…





Mała dziewczynka umierała na chorobę,
z której wcześniej wyleczył się jej ośmioletni braciszek.
Lekarz odezwał się do chłopca:
„Tylko transfuzja ocali życie Twojej siostrzyczce.
Czy jesteś gotowy oddać jej swoją krew?”
Oczy chłopczyka rozszerzyły się ze strachu.
Zawahał się chwilę i w końcu powiedział: „Dobrze zrobię to!”
W godzinę po transfuzji, chłopczyk zapytał:
„Panie doktorze, proszę mi powiedzieć, kiedy ja umrę?”
Dopiero wtedy lekarz zrozumiał,
że mały chłopczyk przestraszył się przy propozycji transfuzji,
że dając krew, oddaje siostrzyczce swoje życie…

Mam tydzień filozoficzny,
Bardzo dużo piszę i jeszcze więcej myślę
Bezsennymi nocami…

Słowo.
Od niego się
Wszystko zaczęło…

Słowo daje życie.
Słowo odbiera życie
Jest błogosławieństwem
I przekleństwem
Niszczy i leczy
Bywa jak uderzenie kamieniem
I jak miód na serce

Napastliwe słowa
Są przyczyną
Depresji i chorób
Głębokiego bólu
Ciężarem w żołądku
Dławienia w gardle
Ściśniętego serca
Cierpienia duchowego

To wiem

Słowa zachwytu
Wznoszą nasze życie
Na wyższy poziom
(nie mylić z półką)
Uskrzydlają…

Jakich słów używamy?
Jakich chcielibyśmy słuchać?
Dlaczego tak łatwo wypowiadamy te, które ranią,
A tak rzadko słowa uznania?

Słowa agresji to nie tylko wyzwiska…
- idioto
- głupku
czy wybuchy gniewu…
- zamknij się
- wynoś się
ale również wycofania się…
- co mam ci powiedzieć?
- o co chodzi?
Sprzeciwiania się…
- wcale tak nie jest
- mylisz się
- nie muszę się tłumaczyć
lekceważenia…
- jesteś przewrażliwiony
- wyciągasz pochopne wnioski
- nie wiesz o czym mówisz
żartach…
- nie długo zapomnisz własnej głowy
- czego można spodziewać się po facecie
przerywania i odwracania uwagi…
- do czego zmierzasz
- koniec dyskusji
- to stek bzdur
- odczep się ode mnie
- przestań zrzędzić
krytykowanie…
- twój problem polega na tym
- zobacz co straciłeś
- nie wiesz kiedy przestać
- kłopot z tobą polega na tym

To wszystko jest formą krytycznego, agresywnego ataku, osądu… To wszystko rani do żywego, trafiając często w najczulsze punkty… Na szczęście istnieje język serca…

Jest to najprostszy język świata… zamiast osądzać i stawiać diagnozy
Skupmy się na jasnym wyrażaniu swoich spostrzeżeń, odczuć i potrzeb…
Zamiast obrażać się na ludzi za ich nieprzemyślane słowa, wsłuchujmy się w nie i wydobywajmy uczucia, które są w nich podszyte, ponieważ za każdym komunikatem kryją się potrzeby i uczucia…

Przecież wszyscy jesteśmy zdolni do radości dawania i brania uczuć. Najważniejsze jest słuchać co ludzie potrzebują a nie co o Tobie myślą…

„Nigdy mnie nie zrozumiesz” – tak naprawdę to tylko informacja o tym, że ten człowiek chce być zrozumiany… Każdy napastliwy komunikat może się okazać informacją dla nas o drugim człowieku, o jego niezaspokojonych potrzebach…

Zadajemy sobie wówczas pytanie:
Co ten człowiek czuje?
Czy coś jemu potrzeba?
Jakie budzi we mnie uczucia i jakie
potrzeby kryją się za tymi uczuciami?


Słowo.
Zacznijmy od siebie.
Czegokolwiek pragniemy od innych
Dajmy im najpierw…
Dobre słowo wraca…
Słowo…

Pamiętajmy jednak, że same słowa nic nie znaczą
Są proste jeśli nie ma w nich emocji ducha…
Niektórzy jednak boją się słów…
Na to potrzeba czasu…
Nie oceniajmy…
Dajmy czas…

Tutaj podobno poezja pomaga,
Bo poezja to minimum słów
Maksimum emocji…

Czekajmy na słowo
Ono przyjdzie
Wcześniej czy później
Słowo…

O mnie: Czy ktoś uwierzy, że można się zakochać
raz na osiem lat i nie umieć sobie z tym poradzić?

Pisarz – pisze
Malarz – maluje
Aktor – gra na scenie
I te procesy są najważniejsze
Nie sława i fortuna…




Bądź jak rzeka, która po cichu wpływa w noc.
Nie obawiaj się mroku.
Odbijaj światła gwiazd, które świecą
Nawet gdy niebo jest w chmurach
I pamiętaj, że chmury są jak woda, jak rzeka
Odbijaj ich obraz bez żalu
Z niewzruszonym spokojem...

Manuel Bandier



Podróżując przez życie (od narodzin do śmierci)
W naszym życiu przewijają się wciąż nowe pejzaże.
Witaj je z radością a nie ze strachem,
Nie ma sensu obawa przed nieuchronnym.

Wówczas wszystko dookoła nas staje się prostsze,
A my stajemy się bardziej otwarci…
Kto nas spotka powinien poczuć, że jesteśmy też dla niego
Jeśli tylko tego potrzebuje…

Nie powinniśmy koncentrować się na przeciwnościach życiu,
Mocniejszych od nas, ani z nimi walczyć,
Tracąc całą swoją energię i zapał.
Poszukujmy wyjścia, aby móc iść dalej.
W tych poszukiwaniach trzeba cierpliwości.
Potrzebny też jest czas…
We właściwym momencie znajdziemy drogę
Która pozwoli pokonać nam wszystkie przeciwności…

Urodziliśmy się tam gdzie byliśmy przeznaczeni.
Rozpoczęliśmy nasze życie słabi, delikatni,
Ledwo trzymając się na nogach…
Z czasem zdobyliśmy wszystko,
Co, jest nam potrzebne do drogi…

W miarę naszej wędrówki,
Spotykamy wiele osób,
Więc nie jesteśmy sami…
Lecz przychodzi taka chwila,
Że czujemy się zagubieni…
Wówczas szukamy samotności…
Jednak niemożliwe jest pozostawać
W samotności bez końca
Choćby nie wiadomo jak była kojąca…
Spotykani ludzie nas umacniają
A życie wśród ludzi pozwala
Zmierzać się z przeciwnościami….

A najważniejsze abyśmy zawsze byli
Blisko tych spraw i ludzi
Potrzebujących naszej pomocy
Naszej miłości i ciepła…

O mnie: Czasami nie wiem, czy to, że chcę pomagać innym, jest moją chęcią dawania czy reakcją na potrzeby innych… Bardzo trudne pytanie… Nie umiem sobie na to odpowiedzieć…
Może kiedyś będę wiedział, z siwą brodą,
o lasce, w fotelu bujanym,
na werandzie przed domkiem,
bukowym domkiem…


Znalazłem wreszcie „Wielkie kazanie księdza Bernarda”,
piękny tekst, chodzi za mną od prawie czterech lat, to będzie mój pierwszy monodram, jeszcze nie wiem gdzie i kiedy ale będzie…