Poezja jest dla mnie źródłem, które bardzo pomaga mi w poszukiwaniu tematów malarskich, scenicznych – projektów… Ważnym tutaj elementem jest odwaga do działania, także do poniesienia klęski, a najważniejszym narzędziem jest „CO”. Bo w sztuce kompletnie nie ważne jest „JAK”, bogiem jest „CO”…
Niektórzy uważają, że problemem jest forma… To rzemieślnicy nie artyści…
Najważniejsze jest „CO”…
To „CO” daje sens ustawiania się z pędzlami przy sztaludze, szkicowaniu, poprawianiu, poszukiwaniu…
Z tym „CO” wychodzi się do drugiego człowieka. Na pytanie „CO” musi odpowiedzieć każdy artysta bez żadnej „ściemy”…
To „CO” to inaczej mówiąc „z czym przychodzę”…
W sztuce chodzi o klarowność czynu artysty, od której wielu próbuje się wymigać. Mówią, zróbmy coś atrakcyjnego, komercyjnego, co będzie jednocześnie artystyczne. To nie jest „CO” to ten jedyny i najważniejszy powód mojego malowania, spotkanie z drugim człowiekiem na peronie sztuki…
Tym się żywi substancja sztuki i świadomość artysty. Wielu patrzy na obraz pod kątem modelu i porównuje, tu domek ma inny dach, tutaj ucho za duże, liście za zielone, ale rzadko ktoś postrzega obraz jako moją duszę…. Że jest na nim kolor, plama, kreska, która współgrała z moją duszą…
Moim zdaniem te cztery wartości razem decydują właśnie o powstawaniu obrazu. Chodzi o to żeby osoba tworząca, zwana „artystą”, potrafiła te wartości wychwycić i ująć w przypadku malowania… Właśnie namalowanie…
Kilka osób czekało lub czeka dość długo na swoje obrazy nie mogąc zrozumieć, że obraz musi właśnie powstać poprzez te cztery rogi kwadratu.
Nigdy tak naprawdę nie marzyłem żeby zostać artystą. Mógłbym robić wiele rzeczy, czy to w branży turystycznej, reklamowej czy handlowej… Ale malarstwo stało się moim życiem… pokochałem malowanie, zapach werniksu i te emocje… przez które wiedzie moja droga, te układane w głowie obrazki, projekty, plamy, kolory…
Bo ważne jest przecież, aby wszystko robić do kości z miłością, wtedy pojawia się uczucie nieustannej zabawy i nie czuje się zmęczenia. Przez to często śnią mi się w nocy koszmary, zrywam się nerwowo i później nie mogę zasnąć. Rano czuję się jakbym tonami przeładowywał nocą węgiel…
Zarywanie nocy to moja specjalność, szczególnie jak coś tworzę. Podczas Werniksu miałem siedem nie przespanych nocy, w noc przed otwarciem wystawy po prostu padłem na stertę papierów, którymi były zabezpieczone obrazy i zasnąłem… Nawet nie pamiętam dokładnie, kiedy wstałem, jak wytłumaczyłem przyjaciołom gdzie powiesić obrazy i jak dotarłem do łóżka…
Coś w środku rano mówiło mi słowami, które kiedyś usłyszałem: Jak chcesz umrzeć rób tak dalej…
Nie czułem zmęczenia…
Czułem za to ogromną adrenalinę i radość…
Czułem, że się realizuję i jestem szczęśliwy…
Mimo całej powagi pracy, ja się dobrze bawiłem, cholernie się bawiłem tym, że maluję…
Tak więc w koszmarze przychodzą do mnie i mówią do mnie – Zabieramy Panu wszystko, bo Pan się bawi tym co robi, a inni się męczą… My to widzimy od lat, ale teraz koniec… trzeba ciężko pracować a nie bawić się tym co się robi…
Obudziłem się…
Nie śpię do rana…
Wytykam sobie błędy…
Boję się śmierci…
Powtarzają mi, odpocznij, zrelaksuj się… A ja cały czas się relaksuję robiąc to, na czym mi tak bardzo zależy… Nie widzę siebie uprawiającego relaks z drinkiem w ręku, z kształtną kobietą na brzegu basenu, w dmuchanym fotelu… Dla mnie to tylko szpan na wiochę i popelinę…
Emocje w malowaniu są ciekawsze niż przy piciu, kobieta powinna być towarzyszką życia a nie ozdobą basenu czy samochodu…
Ja cały czas się relaksuję, mogąc wymyślać kolejne projekty, tworząc je, realizując, malując…
Jestem szczęśliwy, że mogę patrzeć, widzieć i w efekcie tworzyć…
Nigdy tak naprawdę nie marzyłem żeby zostać artystą. Mógłbym robić wiele rzeczy, czy to w branży turystycznej, reklamowej czy handlowej… Ale malarstwo stało się moim życiem… pokochałem malowanie, zapach werniksu i te emocje… przez które wiedzie moja droga, te układane w głowie obrazki, projekty, plamy, kolory…
Bo ważne jest przecież, aby wszystko robić do kości z miłością, wtedy pojawia się uczucie nieustannej zabawy i nie czuje się zmęczenia. Przez to często śnią mi się w nocy koszmary, zrywam się nerwowo i później nie mogę zasnąć. Rano czuję się jakbym tonami przeładowywał nocą węgiel…
Zarywanie nocy to moja specjalność, szczególnie jak coś tworzę. Podczas Werniksu miałem siedem nie przespanych nocy, w noc przed otwarciem wystawy po prostu padłem na stertę papierów, którymi były zabezpieczone obrazy i zasnąłem… Nawet nie pamiętam dokładnie, kiedy wstałem, jak wytłumaczyłem przyjaciołom gdzie powiesić obrazy i jak dotarłem do łóżka…
Coś w środku rano mówiło mi słowami, które kiedyś usłyszałem: Jak chcesz umrzeć rób tak dalej…
Nie czułem zmęczenia…
Czułem za to ogromną adrenalinę i radość…
Czułem, że się realizuję i jestem szczęśliwy…
Mimo całej powagi pracy, ja się dobrze bawiłem, cholernie się bawiłem tym, że maluję…
Tak więc w koszmarze przychodzą do mnie i mówią do mnie – Zabieramy Panu wszystko, bo Pan się bawi tym co robi, a inni się męczą… My to widzimy od lat, ale teraz koniec… trzeba ciężko pracować a nie bawić się tym co się robi…
Obudziłem się…
Nie śpię do rana…
Wytykam sobie błędy…
Boję się śmierci…
Powtarzają mi, odpocznij, zrelaksuj się… A ja cały czas się relaksuję robiąc to, na czym mi tak bardzo zależy… Nie widzę siebie uprawiającego relaks z drinkiem w ręku, z kształtną kobietą na brzegu basenu, w dmuchanym fotelu… Dla mnie to tylko szpan na wiochę i popelinę…
Emocje w malowaniu są ciekawsze niż przy piciu, kobieta powinna być towarzyszką życia a nie ozdobą basenu czy samochodu…
Ja cały czas się relaksuję, mogąc wymyślać kolejne projekty, tworząc je, realizując, malując…
Jestem szczęśliwy, że mogę patrzeć, widzieć i w efekcie tworzyć…
Jak się czuję? No cóż...
Przeszedłem wierzchem tysiąc wzgórz
i tysiąc przepłynąłem mórz
też, dzięki Bogu, wierzchem
Połknąłem kurz z tysięcy dróg
i tenże dobry Bóg
wie, co przełknąłem jeszcze
I ubawiłem tysiąc dam
i tysiąc wywabiłem plam
W tym pół tysiąca ze słońca
O drodze tyle wiem,
że każda dobra jest,
póki nie widać końca
Jak się czuję? No cóż...
Czasami czuję się jak gruz
A czasem jak niebieski stróż na wysypisku marzeń
Niekiedy miewam się jak król
Jedyny wtedy ból -nie ta kolejność wrażeń
Miewałem tyle już, co nikt,
to byłem nikim parę dni
Myła mnie woda stojąca
0 życiu tyle wiem,
że może piękne być,
jeżeli się nie wtrącać
Jak się czuję? No cóż...
Złapałem w czapkę tysiąc burz
i tysiąc tajno-tajnych służb odbyłem tu i ówdzie
Znalazłem też do Indii skrót i prawo-lewy but
I proch i koło, i próżnię
I może to nieprawda, że
przeżyłem tyle,
no bo gdzie?
i kto zna na to sposoby?
To czemu czuję się
zmęczony dzisiaj tak,
jakbym to wszystko zrobił...?
Przeszedłem wierzchem tysiąc wzgórz
i tysiąc przepłynąłem mórz
też, dzięki Bogu, wierzchem
Połknąłem kurz z tysięcy dróg
i tenże dobry Bóg
wie, co przełknąłem jeszcze
I ubawiłem tysiąc dam
i tysiąc wywabiłem plam
W tym pół tysiąca ze słońca
O drodze tyle wiem,
że każda dobra jest,
póki nie widać końca
Jak się czuję? No cóż...
Czasami czuję się jak gruz
A czasem jak niebieski stróż na wysypisku marzeń
Niekiedy miewam się jak król
Jedyny wtedy ból -nie ta kolejność wrażeń
Miewałem tyle już, co nikt,
to byłem nikim parę dni
Myła mnie woda stojąca
0 życiu tyle wiem,
że może piękne być,
jeżeli się nie wtrącać
Jak się czuję? No cóż...
Złapałem w czapkę tysiąc burz
i tysiąc tajno-tajnych służb odbyłem tu i ówdzie
Znalazłem też do Indii skrót i prawo-lewy but
I proch i koło, i próżnię
I może to nieprawda, że
przeżyłem tyle,
no bo gdzie?
i kto zna na to sposoby?
To czemu czuję się
zmęczony dzisiaj tak,
jakbym to wszystko zrobił...?
Andrzej Poniedzielski
I jeszcze na zakończenie o miłości…
Człowiek tworzący
Podświadomie czeka miłości,
Marzy o niej, gdyż bez miłości
Życie jest toksyczne i szkodliwe…
Jednak z drugiej strony
Boi się tego uczucia
Które może zwieść…
A wtedy bardzo trudno jest
Się pozbierać…
Miłość się zdarza…
Ale miłość musi być w nas gotowa…
Otwarta na ludzi…
A jak się zdarza i czuje się, że to ona,
Nie żadna zamroczona lecz prawdziwa
Trzeba o nią walczyć…
Bo miłość tak często się nie zdarza…
Dwa może trzy razy w życiu…
Człowiek tworzący
Podświadomie czeka miłości,
Marzy o niej, gdyż bez miłości
Życie jest toksyczne i szkodliwe…
Jednak z drugiej strony
Boi się tego uczucia
Które może zwieść…
A wtedy bardzo trudno jest
Się pozbierać…
Miłość się zdarza…
Ale miłość musi być w nas gotowa…
Otwarta na ludzi…
A jak się zdarza i czuje się, że to ona,
Nie żadna zamroczona lecz prawdziwa
Trzeba o nią walczyć…
Bo miłość tak często się nie zdarza…
Dwa może trzy razy w życiu…
Tylko jak to rozpoznać czy jest prawdziwa?
„Wszechświat ci powie…”
„Wszechświat ci powie…”
O mnie: kolejny raz w życiu się poplątałem, za dużo było emocji, a teraz brakuje lokomocji… i trochę spokoju… i miłości…
W trudnych sytuacjach bardzo często sami sobie dokopujemy i negatywnie komentujemy to, co się dzieje… „Jak ty głupi mogłeś tego nie przewidzieć…?”
Przyznanie się przed samym sobą do trudności jest ważnym elementem radzenia sobie ze stresem… A nie ukrywam, że jest go we mnie aktualnie bardzo dużo…
Kompletna bezsenność,
Nagłe niedowłady,
Delikatne paraliże,
Skurcze mięśni…
Wiem co chcę namalować na moich kolejnych obrazach, już mam wszystko gotowe, widzę to… Nie mogę jednak zebrać się do sztalugi stojącej cicho w kącie. Żeby ona umiała mówić, miałbym z kim przynajmniej porozmawiać…
Widzieliście Wenecję…?
(wcześniej wkleiłem obraz)
Zbieram się teraz do całej serii…
Południowe światło,
Refleksy kanałowe,
Kwiaty w oknach,
Raj dla impresjonisty…
A także do Paryskich
Kolorowych uliczek…
Jest jeszcze okno – nowy projekt na lato…
Jest już pomysł, są okna, co dalej…?
Zaglądajcie do okna…
Kolejne dwa, to jeszcze materiał roboczy więc na razie nie odblokuję, to są pomysły które chcę realizować w przyszłym roku, dopiero nabierają kształt… a w między czasie Pastorałka i może jeszcze jeden październikow0 - listopadowy projekt, rozmawiałem o nim w czwartek, ale ten to jeszcze noworodek i na razie jeszcze nie myślałem o nim…
Cały rok pełny
A mi głupoty
Depresje
I błędy w głowie
Mam nadzieję
Że to też wzmacnia…
A najważniejsze skupić się na kolejnych krokach, powoli, bez pośpiechu… ze wszystkim zdążę… no i trochę dystansu…
„Stoję zawsze u boku tych, którzy tworzą swoją Własną Legendę" - powiedział Stary Król.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz