czymże jest słowo…?
słowo słowu nierówne…
a niekiedy…
slowo słowa niewarte…
ja sławię słowo…
słowem swym…
bo w słowie sila…
i ze słow zrodziła się…
myśl ta…
aby wciąż dzielić się …
słowem…
więc jestem…
piszę…
maluję…
szukam…
mojej…
ziemi…
dalekiej…
słowo słowu nierówne…
a niekiedy…
slowo słowa niewarte…
ja sławię słowo…
słowem swym…
bo w słowie sila…
i ze słow zrodziła się…
myśl ta…
aby wciąż dzielić się …
słowem…
więc jestem…
piszę…
maluję…
szukam…
mojej…
ziemi…
dalekiej…
Niedawno jeden z moich aniołów położył mi rękę na ramieniu i powiedział:
„Możesz wszystko, stać cię na to. Nic tak nie cieszy jak radość z tego co robisz i poczucie wolności - tej wewnątrznej… Właśnie ta twoja wolność najbardziej mnie zdumiewa i napełnia radością…”
Ja mimo wszystko i wbrew wszystkiemu jestem szczęśliwy…
Choć tyle składających się czynników na moje życie nie wskazywałoby na to…
W tym całym życiowym galimatiasie drogą jest dusza, która czasem zagłuszona czeka aż odnajdziemy w niej to co dla nas ważne. Żyjąc na wzór tego co jest „modne”, tracimy swój świat… (wiem powtarzam się…) tracimy życie…
Dusza jest jak czarna skrzynka w samolocie.
Ludzie którzy w nią nie wierzą są jak samoloty które myślą że są samochodami…
Czasami jestem małym, sfrustrowanym, wkurzonym facetem – kiedy podnoszę kolejne wyzwanie twórcze, życiowe - czuję się wzniosłą istotą… Częściej wolałbym być wielki i wspaniały niż mały i sfrustrowany. Szczęście to pradopodobie też możliwość wybrania najwspanialczej wersji siebie…
a ja idę wciąż przed siebie…
noc gwiazdy mi wysypała…
nad głową…
szukam …
drże…
wierszem…
co w zimny…
wieczór…
grzeje…
moje …
myśli…
Ostatnio rozglądałem się trochę po różnych portalach singlowych i randkowych… Ciekawość? Nie wiem… Wiem, że przyłoczyła mnie tamludzka samotność, bezradność…
poszukiwanie po omacku…
Czy to już epidemia samotnych?
Przecież bulwary, parki, restauracje pełne są wtulonych w siebie par.
Paradoks?
Niekoniecznie.
Żyjemy w czasach miłości na zamówienie, według zasady, że wszystkiego w życiu trzeba spróbować, z wszystkiego skorzystać, co stało się rodzajem nakazu, jakiemu jesteśmy stale poddawani przez media, popularną literaturę, kino, reklamę, biznes. Nigdy miłość i budowanie życia we dwoje nie było tak proste w swoim zamiarze i tak złożone w rzeczywistości. Chcemy wszystkiego: seksu i romantyzmu, uniesienia i czułości, wolności i bezpieczeństwa.
Wszystkiego.
Miłość stała się eksperymentem, który szybko triumfuje i jeszcze szybciej upada. W tym eksperymencie raz zamykamy się w sobie, raz otwieramy na świat. Samotnych więc przybywa, ale i pary mają obiecujące chwile przed sobą.
Dwa spojrzenia, które się spotkały w porannym ścisku zatłoczonego wagonu. Czy z tego może być miłość? Nikt tego nie wie. Jest nieprzewidywalna, figlarna, a czasem zuchwała i przebiegła… Pozostaje już tylko czekać, aż znów się spotkamy, bo za pierwszym razem zabrakło odwagi na słowo… i wierzyć, że jeszcze choć raz na siebie wpadniemy,
Czy to już epidemia samotnych?
Przecież bulwary, parki, restauracje pełne są wtulonych w siebie par.
Paradoks?
Niekoniecznie.
Żyjemy w czasach miłości na zamówienie, według zasady, że wszystkiego w życiu trzeba spróbować, z wszystkiego skorzystać, co stało się rodzajem nakazu, jakiemu jesteśmy stale poddawani przez media, popularną literaturę, kino, reklamę, biznes. Nigdy miłość i budowanie życia we dwoje nie było tak proste w swoim zamiarze i tak złożone w rzeczywistości. Chcemy wszystkiego: seksu i romantyzmu, uniesienia i czułości, wolności i bezpieczeństwa.
Wszystkiego.
Miłość stała się eksperymentem, który szybko triumfuje i jeszcze szybciej upada. W tym eksperymencie raz zamykamy się w sobie, raz otwieramy na świat. Samotnych więc przybywa, ale i pary mają obiecujące chwile przed sobą.
Dwa spojrzenia, które się spotkały w porannym ścisku zatłoczonego wagonu. Czy z tego może być miłość? Nikt tego nie wie. Jest nieprzewidywalna, figlarna, a czasem zuchwała i przebiegła… Pozostaje już tylko czekać, aż znów się spotkamy, bo za pierwszym razem zabrakło odwagi na słowo… i wierzyć, że jeszcze choć raz na siebie wpadniemy,
prosząc Anioła Stróża żeby nam pomógł…
skąpany w balsku poranka
ośnieżony połową zimy
czysty i niewinny
jak na anioła przystało
jesteś od rana przy mnie
czekasz aż otworzę oczy
a potem zapraszasz na
wspólne przezycie dnia…
aż do wieczora
kiedy musnięciem skrzydeł
zamykasz mi oczy…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz