jedna rozmowa.
Jeszcze ta sprawa i tamta…
Czy wszystko aż tak ważne?
A gdyby zatrzymać się na chwilę?
Powstrzymać pędzący strumień myśli.
Na chwilę umrzeć dla czasu…
Takie zatrzymanie nie ma nic wspólnego z biernością.
Kiedy postanawiamy znowu ruszyć, będzie to inny ruch – dzięki zatrzymaniu stanie się żywszy i bogatszy. Droga którą nazywamy życiem, ma kierunek, rozwija się chwila za chwilą: to co dzieje się teraz, wpływa na to, co zdarza się potem.
O czym myślimy?
Co robimy?
Jaką przyszłość tworzymy?
Świadomość to odzyskiwanie czasu życia…
A gdyby tak nie oglądać telewizji, tylko namalować obraz, napisać opowiadanie, pójść nad rzekę i popatrzeć na kamienie…
A gdyby tak nie słuchać kolejnej debaty politycznej, tylko porozmawiać z bliskimi…
A gdyby, zanim jakaś głupota uderzy do głowy, wziąć głęboki oddech i się uśmiechnąć…
A gdyby tak nie przywiązywać się do myśli, że coś ze mną nie w porządku, ale pomyśleć, że wszystko w porządku skoro istnieję…
A gdyby tak wstać o świcie, pójść do lasu i usiąść pod drzewami. A po powrocie policzyć ile razy na parapecie usiadł gołąb – czy tak jak wczoraj 14 razy?...
A gdyby tak pójść na spacer, mimo że pada deszcz…
A gdyby tak nie kupować ósmej pary butów na zimę…
A gdyby tak nie jeść piątej kremówki tylko napić się wody…
Świadomość jest przeciwieństwem rutyny, życia automatycznego, pozbawionego świadomości i wrażliwości…
Jak odnaleźć spokój?
Tylko nielicznych stać na zamknięcie się na pół roku w jakiejś greckiej pustelni i kontemplować spokój…
Sztuką jest odnaleźć spokój w chaosie zwykłego, codziennego życia, pełnego odpowiedzialności i wymagań…
Najważniejsza jest świadomość, że każdą chwilą tworzymy nasze życie, przyszłość, że teraźniejszość jest ukształtowana przez przeszłe myśli, słowa i zachowania. Na ogół reagujemy nawykowo, kierowani głęboko zakorzenionym lękiem i niepewnością. Impet mechanicznych zachowań zabarwia następną chwilę. Dni, miesiące, lata mijają niezauważone, bezcelowe i niedocenione…
Jest tylko jeden sposób, aby wpłynąć na to, co się wydarzy: z troska i wnikliwością współistnieć z tą właśnie chwilą…
Chodzi właśnie o chwilę zatrzymania. Niedocenioną chwilą świadomości. O naturalną prostotę, czyli robienie jednej rzeczy naraz i pamiętanie, że jesteśmy właśnie dla niej.
Jestem z psem na spacerze.
Piszę opowiadanie.
Maluję obraz.
Wspinam się w górach.
Rozmawiam z przyjaciółmi.
Patrzę na świat.
W takiej właśnie chwili nie istnieje nic więcej, tylko patrzenie, słuchanie, pisanie, malowanie – przeżywanie.
Jestem tą chwilą.
Żyję.
Jestem tą chwilą…
Na tym polega smak życia.
Najważniejsza jest tutaj świadomość, że każdą chwilą tworzymy nasze życie, przyszłość, że teraźniejszość jest ukształtowana przez przeszłe myśli, słowa i zachowania...
Jest tylko jeden sposób, aby wpłynąć na to, co się wydarzy: z troską i wnikliwością współistnieć z tą właśnie chwilą…
Uważność to odzyskiwanie czasu życia...
Mniej nawykowych działań – oglądania telewizji, szalonych zakupów, jedzenia do przesytu, zabawiania się na śmierć – czyli więcej smakowania, dotykania, karmienia…
Istnieję ponieważ ty istniejesz. Ty istniejesz dlatego, że ja istnieję. Żyjemy w wielu planach, wymiarach i czasach…
Wielowymiarowość rzeczywistości, świat, którego nie sposób zmierzyć ani dotknąć a przecież najbardziej realnym, znanym bo odwiecznym…
Żyjemy w różnych rzeczywistościach, przestrzeniach i czasach – w hiperprzestrzenni – ale ignorujemy to. Lgniemy do rzeczywistości „uzgodnionej” gdzie królują terminy, plany i czas linearny pomijając świat snów i silę ciszy – potężne moce, które na nas oddziałują.
Odczucia podobne jak większość doświadczeń wewnętrznych, mają inny rytm niż ten mierzony zegarem.
Rzeczywistość uzgodniona, zaplanowana, jest gorsza od wirusa, to nasz wróg numer jeden, ponieważ skłania do zajmowania się tylko nią, jakby była całą rzeczywistością, a w istocie jest tylko minimalną częścią przewijającego się życia.
Bagatelizowanie świata uczuć, snów, fantazji, a także najsubtelniejszej z sił – sile ciszy – przynosi problemy i irytację, znużenie, a często także chwilową depresję.
W krainie snów wszystko jest żywe i stanowi część procesu życia. Siła ciszy powoduje, że życie staje się twórcze i zachwycające, a my czujemy się dobrze i zdrowo. Odczucia z tym związane stają się naszym sprzymierzeńcem w poszerzaniu świadomości, lekarstwem uzdrawiającym nasze życie.
W dawnej Grecji, kobiety i mężczyźni trudniący się rybołówstwem gromadzili się rano, popijając kawę i zastanawiając się, czy nadeszła Kairom – właściwy moment wyruszania na połów. Jeśli Kairom było, rybacy zabierali się do pracy. Oni mieli kontakt z wielowarstwową rzeczywistością, z siłą ciszy – i to ona wyznaczała najlepszy czas na działanie.
Właśnie tego czasu nam brakuje.
Ten czas musimy odzyskać.
Pamiętajmy o prostych rozmowach, podaniu ręki, uścisku, zwykłym „dzień dobry”…
Łącząc się poprzez tak drobne, subtelne gesty i słowa, ciszę i uczucia, które są dookoła nas wpływamy na czas, na przestrzeń, na naszą rzeczywistość…
Życie to filiżanka kawy. Albo świt. Mglisty poranek. Całe dobro i cale zło. Takie jest życie. Aż do śmierci.
W dzisiejszym świecie idea, jakkolwiek wielka nie będzie atrakcyjna, dopóki nie stanie się dobrym interesem.
...
Późny wieczór, powinienem się trochę przespać – przecież mamy wakacje – a ja zadaję sobie pytanie, na które znów rozpiszę się do rana…
Czy wiecie czego nam w Polsce brakuje?
Kultury.
Wystarczy rozglądnąć się dookoła, na naszych oczach nikną kryteria kulturowe, na których ten świat jest oparty. I nie jest to efekt półwiecza komunizmu czy uboczny skutek transformacji. Sprawa jest bardziej poważna. Jest jakiś groźny wirus w korzeniach dzisiejszej cywilizacji, w źródłach kultury, naszego człowieczeństwa i rzeczywistości duchowej.
W całym naszym doświadczeniu, z którego wyrasta wielka literatura, wielka filozofia, wzorce moralne czy jakość ludzkich relacji. Zanikają nawet takie kluczowe pojęcia jak honor i przyzwoitość. W tych sprawach do dobrego tonu należy dziś sceptycyzm, który przeradza się w cynizm.
Modne stało się demonstrowanie wiary, że w rzeczywistości żadnych zasad nie ma. Może kiedyś były ale dziś nikt się nimi nie przejmuje i są już tylko interesy.
Dzisiaj, kiedy ktoś mówi o zasadach, to głównie jako obowiązujące innych. Dla siebie mamy zawsze dobre usprawiedliwienie. Jak ktoś odwołuje się dzisiaj do wysokich wartości, to raczej nie po to żeby się nimi kierować tylko żeby komuś dołożyć. I niestety ogół się na to godzi. Sporadycznie zdarzy się jakiś krzyk rozpaczy… ku zaskoczeniu wszystkich…
Honor, zwykła przyzwoitość, te pojęcia znikają.
Może to są pojęcia przestarzałe?
Honor dziedziczyło się przecież ze szlachectwem a przyzwoitość była spoiwem mieszczaństwa… ale ogół też aspirował aby tym wartościom sprostać. Dzisiaj ogół się z nich śmieje…
Nie jest to problem nowy. Pojawił się już pod koniec XVII wieku wraz z rozwojem naukowym. Szczytem rozwoju humanistyki i kultury – jako szeroko rozumianej sztuki, życia duchowego – był wiek XV i XVI.
Ówczesna eksplozja humanistyki była wybuchem energii duchowej nagromadzonej w kontemplacji całego średniowiecza.
Potem rozwój techniczny stopniowo wypierał humanizm z kultury, aż wreszcie doprowadził do radykalnego antyhumanizmu. Jak to możliwe, że w XVI w. Pico Della Mirandila głosił pochwałę godności człowieka, a już dwieście lat później La Mettrie pisał książkę pt. „Człowiek maszyna”, a w wieku XIX pojawił się materializm wulgarny, który twierdził, że nie ma różnicy między myślą a uryną, bo tak jak nerki wydzielają mocz, tak mózg wydziela idee.
Wprawdzie była wielka humanistyka choć coraz mniej liczna po XVI wieku, w XVII wieku, w XIX wieku, w XX wieku… Ale tendencja była i jest trwała. Coraz mniej humanizmu, a coraz więcej techniki i technicznie rozumianej ekonomii. Coraz mniej myślenia, coraz więcej liczenia. Jest tendencja, żeby doceniać to co sztuczne, użyteczne, utylitarne, a spychać na margines wszystko to, co czyniło nas ludźmi…
Tendencja ta jest stara, nowe jest to, że nie potrafimy się jej przeciwstawić. W XIX wieku był podobny kryzys. Fascynacja materią, technologią, fizyczną rzeczywistością. Pojawił się humanistyczny deficyt odczuwany z podobną intensywnością jak dziś. Wtedy przyszła reakcja w postaci nowego zainteresowania rzeczywistością duchową.
Był to spirytualizm krytykujący ówczesny światopogląd naukowy. W 1908 roku pierwszego filozoficznego nobla z literatury dostał Rudolf Eucken za głoszenie filozofii rozwoju duchowego.
We Francji Louis Lavelle i Rene Le Senne założyli wtedy czasopismo „Espiryt” – czyli „Duch”. Pojawiła się fenomenologia, personalizm chrześcijański, filozofia dialogu. Wszystkie te nurty upomniały się o rzeczywistość duchową. Zderzenie z technologią przyniosło ogromny rozwój filozofii i humanistyki. Wielki wysiłek został wykonany dla zrozumienia zmieniającego się świata i ludzkiej kondycji w tym świecie.
Niektórzy mówią; I do czego to doprowadziło?
Fakt, z tego myślenia i szukania wyłonił się faszyzm, komunizm, masa nieszczęść XX wieku…
„Bezmyślność ma złe skutki, ale skutki myślenia bywają jeszcze gorsze”
Ale pamiętajmy, że bezmyślność to pustak. Hegel opisywał taki powrót do pierwotnego raju niewiedzy, w którym pasterze nie różnią się od owiec. Zresztą niewielu intelektualistów zaangażowało się w te najgorsze ruchy. Większość odrzuciła hitleryzm i straciła prawo pracy na uniwersytetach, nie mówiąc o tych co nie zaakceptowali stalinizmu...
Podobnie komunizm w Polsce został odrzucony przez myślicieli z naszej najwyższej półki. Młodzi, którzy mu na początku ulegli, szybko od marksizmu odeszli. Zmarły kilka dni temu profesor Leszek Kołakowski, sam przez własne myślenie się z tego wyrwał. Dlatego do dziś możemy czytać jego opowiadania, bajki czy traktaty filozoficzne…
Tak, myślenie jest ryzykowne, ale daje szansę wydostania się z błędu. W ogóle, czy mamy inną alternatywę zapełnienia pustki? Powrót z komputerami na drzewo lub do jaskini?
Według Fukuyamy: Ostatni człowiek spełnia się i wypełnia pustkę zarabiając pieniądze i chodząc na zakupy. Przestał myśleć i marzyć, bo woli posiadać i konsumować.
Według Baumana: Konsument zastąpił człowieka. Może zastąpił także homo sapiens z jego niebezpiecznie spektakularnym umysłem i duszą rwącą się do transcendencji…
Jednak tak się nie da zabić pustki. Można ją tłumić różnymi narkotykami, ale kiedy człowiek wraca z zakupów, znów, a może jeszcze bardziej – odrzuca pustkę, przed którą uciekł do sklepu…
Szuka innej rozrywki, a potem znów wraca pustka. Pustka i zagubienie są nieusuwalną częścią kultury kciuka, człowieka jednokomórkowego, który wystarcza do wpisywania esemesów czy wciskania klawiszy pilota.
Do tego co w tej kulturze najważniejsze, nawet całej dłoni nie potrzeba. Zapewne od początku ludzie nigdy nie mieli tak sprawnych kciuków jak teraz… I również nigdy nie byli tak bezradni wobec własnego życia.
Kiedy próbuje rozmawiać z różnymi spotkanymi na mojej drodze ludźmi, szczególnie młodymi, poruszając tematy klasycznych dylematów życia o których pisał już Platon, okazuje się, że są jak dzieci we mgle. Nie potrafią zrozumieć, że w kulturze, czyli w rzeczywistości duchowej, emocjonalnej czy intelektualnej, która jest nasza prawdziwą rzeczywistością, obowiązują inne prawa niż w świecie prawego kciuka…
Materia, technologia narzuciła im sposób myślenia, który nie pasuje do ludzi. Stworzyła intelektualne zera…
Przecież w ludzkiej rzeczywistości, w świecie ducha, emocji, psychiki – nic nie jest takie jak w świecie materii. Kiedy naciśnie się guzik pilota, natychmiast zmienia się program w telewizorze. W kilka sekund można wysłać esemes w świat. Gdy męczy nas hałas, naciska się guzik i nastaje cisza… Technologia jest łatwa. Technologiczne zależności są proste.
Pstryk i działa, pstryk i wyłączone.
W realnym ludzkim świecie nie ma takich guzików. Jest tragizm, niepewność, lęk, ostateczność, niepowtarzalność, nieprzewidywalność. Kiedy techniczna mentalność zderza się z ludzką rzeczywistością, następuje konfuzja, a często tragedia…
Tragedią jest na przykład, kiedy do władzy dochodzą politycy, którzy wierzą, że można zmieniać świat tak, jak zmienia się program w telewizorze.
Albo kiedy ludzie zaczynają wierzyć, że wszystko można kupić jak w supermarkecie – jest tylko kwestia ceny…
Albo kiedy dociekliwi uwierzą, że prawdę o ludziach da się poznać i opisać tak jak można opisać spadające jabłko…
Albo kiedy…
Wielowymiarowość rzeczywistości, świat, którego nie sposób zmierzyć ani dotknąć a przecież najbardziej realnym, znanym bo odwiecznym…
Żyjemy w różnych rzeczywistościach, przestrzeniach i czasach – w hiperprzestrzenni – ale ignorujemy to. Lgniemy do rzeczywistości „uzgodnionej” gdzie królują terminy, plany i czas linearny pomijając świat snów i silę ciszy – potężne moce, które na nas oddziałują.
Odczucia podobne jak większość doświadczeń wewnętrznych, mają inny rytm niż ten mierzony zegarem.
Rzeczywistość uzgodniona, zaplanowana, jest gorsza od wirusa, to nasz wróg numer jeden, ponieważ skłania do zajmowania się tylko nią, jakby była całą rzeczywistością, a w istocie jest tylko minimalną częścią przewijającego się życia.
Bagatelizowanie świata uczuć, snów, fantazji, a także najsubtelniejszej z sił – sile ciszy – przynosi problemy i irytację, znużenie, a często także chwilową depresję.
W krainie snów wszystko jest żywe i stanowi część procesu życia. Siła ciszy powoduje, że życie staje się twórcze i zachwycające, a my czujemy się dobrze i zdrowo. Odczucia z tym związane stają się naszym sprzymierzeńcem w poszerzaniu świadomości, lekarstwem uzdrawiającym nasze życie.
W dawnej Grecji, kobiety i mężczyźni trudniący się rybołówstwem gromadzili się rano, popijając kawę i zastanawiając się, czy nadeszła Kairom – właściwy moment wyruszania na połów. Jeśli Kairom było, rybacy zabierali się do pracy. Oni mieli kontakt z wielowarstwową rzeczywistością, z siłą ciszy – i to ona wyznaczała najlepszy czas na działanie.
Właśnie tego czasu nam brakuje.
Ten czas musimy odzyskać.
Pamiętajmy o prostych rozmowach, podaniu ręki, uścisku, zwykłym „dzień dobry”…
Łącząc się poprzez tak drobne, subtelne gesty i słowa, ciszę i uczucia, które są dookoła nas wpływamy na czas, na przestrzeń, na naszą rzeczywistość…
Życie to filiżanka kawy. Albo świt. Mglisty poranek. Całe dobro i cale zło. Takie jest życie. Aż do śmierci.
W dzisiejszym świecie idea, jakkolwiek wielka nie będzie atrakcyjna, dopóki nie stanie się dobrym interesem.
...
Późny wieczór, powinienem się trochę przespać – przecież mamy wakacje – a ja zadaję sobie pytanie, na które znów rozpiszę się do rana…
Czy wiecie czego nam w Polsce brakuje?
Kultury.
Wystarczy rozglądnąć się dookoła, na naszych oczach nikną kryteria kulturowe, na których ten świat jest oparty. I nie jest to efekt półwiecza komunizmu czy uboczny skutek transformacji. Sprawa jest bardziej poważna. Jest jakiś groźny wirus w korzeniach dzisiejszej cywilizacji, w źródłach kultury, naszego człowieczeństwa i rzeczywistości duchowej.
W całym naszym doświadczeniu, z którego wyrasta wielka literatura, wielka filozofia, wzorce moralne czy jakość ludzkich relacji. Zanikają nawet takie kluczowe pojęcia jak honor i przyzwoitość. W tych sprawach do dobrego tonu należy dziś sceptycyzm, który przeradza się w cynizm.
Modne stało się demonstrowanie wiary, że w rzeczywistości żadnych zasad nie ma. Może kiedyś były ale dziś nikt się nimi nie przejmuje i są już tylko interesy.
Dzisiaj, kiedy ktoś mówi o zasadach, to głównie jako obowiązujące innych. Dla siebie mamy zawsze dobre usprawiedliwienie. Jak ktoś odwołuje się dzisiaj do wysokich wartości, to raczej nie po to żeby się nimi kierować tylko żeby komuś dołożyć. I niestety ogół się na to godzi. Sporadycznie zdarzy się jakiś krzyk rozpaczy… ku zaskoczeniu wszystkich…
Honor, zwykła przyzwoitość, te pojęcia znikają.
Może to są pojęcia przestarzałe?
Honor dziedziczyło się przecież ze szlachectwem a przyzwoitość była spoiwem mieszczaństwa… ale ogół też aspirował aby tym wartościom sprostać. Dzisiaj ogół się z nich śmieje…
Nie jest to problem nowy. Pojawił się już pod koniec XVII wieku wraz z rozwojem naukowym. Szczytem rozwoju humanistyki i kultury – jako szeroko rozumianej sztuki, życia duchowego – był wiek XV i XVI.
Ówczesna eksplozja humanistyki była wybuchem energii duchowej nagromadzonej w kontemplacji całego średniowiecza.
Potem rozwój techniczny stopniowo wypierał humanizm z kultury, aż wreszcie doprowadził do radykalnego antyhumanizmu. Jak to możliwe, że w XVI w. Pico Della Mirandila głosił pochwałę godności człowieka, a już dwieście lat później La Mettrie pisał książkę pt. „Człowiek maszyna”, a w wieku XIX pojawił się materializm wulgarny, który twierdził, że nie ma różnicy między myślą a uryną, bo tak jak nerki wydzielają mocz, tak mózg wydziela idee.
Wprawdzie była wielka humanistyka choć coraz mniej liczna po XVI wieku, w XVII wieku, w XIX wieku, w XX wieku… Ale tendencja była i jest trwała. Coraz mniej humanizmu, a coraz więcej techniki i technicznie rozumianej ekonomii. Coraz mniej myślenia, coraz więcej liczenia. Jest tendencja, żeby doceniać to co sztuczne, użyteczne, utylitarne, a spychać na margines wszystko to, co czyniło nas ludźmi…
Tendencja ta jest stara, nowe jest to, że nie potrafimy się jej przeciwstawić. W XIX wieku był podobny kryzys. Fascynacja materią, technologią, fizyczną rzeczywistością. Pojawił się humanistyczny deficyt odczuwany z podobną intensywnością jak dziś. Wtedy przyszła reakcja w postaci nowego zainteresowania rzeczywistością duchową.
Był to spirytualizm krytykujący ówczesny światopogląd naukowy. W 1908 roku pierwszego filozoficznego nobla z literatury dostał Rudolf Eucken za głoszenie filozofii rozwoju duchowego.
We Francji Louis Lavelle i Rene Le Senne założyli wtedy czasopismo „Espiryt” – czyli „Duch”. Pojawiła się fenomenologia, personalizm chrześcijański, filozofia dialogu. Wszystkie te nurty upomniały się o rzeczywistość duchową. Zderzenie z technologią przyniosło ogromny rozwój filozofii i humanistyki. Wielki wysiłek został wykonany dla zrozumienia zmieniającego się świata i ludzkiej kondycji w tym świecie.
Niektórzy mówią; I do czego to doprowadziło?
Fakt, z tego myślenia i szukania wyłonił się faszyzm, komunizm, masa nieszczęść XX wieku…
„Bezmyślność ma złe skutki, ale skutki myślenia bywają jeszcze gorsze”
Ale pamiętajmy, że bezmyślność to pustak. Hegel opisywał taki powrót do pierwotnego raju niewiedzy, w którym pasterze nie różnią się od owiec. Zresztą niewielu intelektualistów zaangażowało się w te najgorsze ruchy. Większość odrzuciła hitleryzm i straciła prawo pracy na uniwersytetach, nie mówiąc o tych co nie zaakceptowali stalinizmu...
Podobnie komunizm w Polsce został odrzucony przez myślicieli z naszej najwyższej półki. Młodzi, którzy mu na początku ulegli, szybko od marksizmu odeszli. Zmarły kilka dni temu profesor Leszek Kołakowski, sam przez własne myślenie się z tego wyrwał. Dlatego do dziś możemy czytać jego opowiadania, bajki czy traktaty filozoficzne…
Tak, myślenie jest ryzykowne, ale daje szansę wydostania się z błędu. W ogóle, czy mamy inną alternatywę zapełnienia pustki? Powrót z komputerami na drzewo lub do jaskini?
Według Fukuyamy: Ostatni człowiek spełnia się i wypełnia pustkę zarabiając pieniądze i chodząc na zakupy. Przestał myśleć i marzyć, bo woli posiadać i konsumować.
Według Baumana: Konsument zastąpił człowieka. Może zastąpił także homo sapiens z jego niebezpiecznie spektakularnym umysłem i duszą rwącą się do transcendencji…
Jednak tak się nie da zabić pustki. Można ją tłumić różnymi narkotykami, ale kiedy człowiek wraca z zakupów, znów, a może jeszcze bardziej – odrzuca pustkę, przed którą uciekł do sklepu…
Szuka innej rozrywki, a potem znów wraca pustka. Pustka i zagubienie są nieusuwalną częścią kultury kciuka, człowieka jednokomórkowego, który wystarcza do wpisywania esemesów czy wciskania klawiszy pilota.
Do tego co w tej kulturze najważniejsze, nawet całej dłoni nie potrzeba. Zapewne od początku ludzie nigdy nie mieli tak sprawnych kciuków jak teraz… I również nigdy nie byli tak bezradni wobec własnego życia.
Kiedy próbuje rozmawiać z różnymi spotkanymi na mojej drodze ludźmi, szczególnie młodymi, poruszając tematy klasycznych dylematów życia o których pisał już Platon, okazuje się, że są jak dzieci we mgle. Nie potrafią zrozumieć, że w kulturze, czyli w rzeczywistości duchowej, emocjonalnej czy intelektualnej, która jest nasza prawdziwą rzeczywistością, obowiązują inne prawa niż w świecie prawego kciuka…
Materia, technologia narzuciła im sposób myślenia, który nie pasuje do ludzi. Stworzyła intelektualne zera…
Przecież w ludzkiej rzeczywistości, w świecie ducha, emocji, psychiki – nic nie jest takie jak w świecie materii. Kiedy naciśnie się guzik pilota, natychmiast zmienia się program w telewizorze. W kilka sekund można wysłać esemes w świat. Gdy męczy nas hałas, naciska się guzik i nastaje cisza… Technologia jest łatwa. Technologiczne zależności są proste.
Pstryk i działa, pstryk i wyłączone.
W realnym ludzkim świecie nie ma takich guzików. Jest tragizm, niepewność, lęk, ostateczność, niepowtarzalność, nieprzewidywalność. Kiedy techniczna mentalność zderza się z ludzką rzeczywistością, następuje konfuzja, a często tragedia…
Tragedią jest na przykład, kiedy do władzy dochodzą politycy, którzy wierzą, że można zmieniać świat tak, jak zmienia się program w telewizorze.
Albo kiedy ludzie zaczynają wierzyć, że wszystko można kupić jak w supermarkecie – jest tylko kwestia ceny…
Albo kiedy dociekliwi uwierzą, że prawdę o ludziach da się poznać i opisać tak jak można opisać spadające jabłko…
Albo kiedy…
Nic z tego nie może się udać, więc wszyscy są sfrustrowani…
Bo świat się nie zmienia…
Bo nie wszystko można kupić…
Bo nie rozumiem kogoś…
Zupełnie bez sensu…
Po kilku tysiącach lat systematycznego myślenia, już bardzo dużo wiemy o naszej kondycji, o ludzkim losie, ludzkich ograniczeniach, emocjach, realiach…
Kiedyś ten intelektualny dorobek wieków pomagał ludziom w życiu. Dziś jest odrzucony…
Technologiczna logika zniszczyła nawyk i umiejętność głębokiego myślenia, które nas czyniło ludźmi – homo sapiens…
A rezygnując z myślenia, człowiek stał się bazradny wobec własnej rzeczywistości. Coraz lepiej rozumiemy i kontrolujemy materię, a coraz gorzej siebie. To jest fundamentalny brak, który odrzucamy…
Dookoła słychać krzyki – nie ma pieniędzy, nie ma dobrych polityków, nie ma uczciwych urzędników… To są objawy…
Louis Lavelle filozof przedwojennej Francji na początki XX wieku napisał: Reforma duchowa zreformuje państwo nawet się nim nie zajmując…
Wiem, że większość nie zrozumiałaby o co w ogóle chodzi…
Właśnie… nie wiemy co robimy, bo nie rozumiemy co mówimy, a nie możemy rozumieć tego co mówimy, póki nie wiemy, co myślimy, póki nie podejmiemy głębokiego namysłu, który jest niemożliwy bez przygotowania – przynajmniej bez uzgodnienia pojęć…
Wielu ludzi na świecie nie ma pojęcia, że nie ma pojęcia o tym co robi, mówi i myśli.
Na pewno łatwiej jest skutecznie naprawiać świat odwołując się do dorobku intelektualnego czy duchowego, niż tylko regulując, ścigając i kontrolując.
Przecież istnieje związek pomiędzy jakością życia duchowego a życiem społecznym. Między stanem umysłów a stanem relacji międzyludzkich.
Kto dziś uczy myślenia?
Kto spędza czas na rozmyślaniu?
Myślenie stało się sztuką ginącą. Coś w rodzaju ginącego języka czy gatunku, albo organu zanikającego w procesie ewolucji. Podobno jacyś nasi przodkowie mieli kiedyś ogony i mogli się na nich bujać. Przestali to robić, więc dzisiaj mamy tylko kości ogonowe na których co najwyżej możemy siedzieć…
Podobnie może stać się z mózgiem… Jeśli nie będziemy z niego robili użytku, stopniowo zanikną te funkcje, które różnią nas od maszyn i zwierząt…
Wystarczy spojrzeć w jak dużym stopniu zaginęła już zdolność porozumiewania się w języku wartości czy abstrakcji… Czy ktoś dzisiaj zastanawia się co to jest prawda, czym jest czas, dlaczego dobro jest dobre…
Szkoły przestały uczyć myślenia, a przede wszystkim humanistycznych rozmyślań…
Wielka literatura praktycznie znikła. Kino, którym próbowano ją zastąpić, ma niewiele wspólnego z myśleniem…
Po 1945 roku humanistyka znalazła się w regresie, a po 1989 roku – skapitulowała… została zepchnięta na margines przez bio-, info-, techno-…
To tworzy zagubienie, które świetnie opisał Wilhelm Dithey mówiąc, że nauki ścisłe poznają, a nauki humanistyczne rozumieją. Wiedza bez rozumienia musi prowadzić do nieszczęścia…
Technologia, informatyka, biotechnologia – zdominowały ludzką wyobraźnię. Humanistyka zaczyna być postrzegana w kryteriach nauk ścisłych. Regułki… wzory…
Do humanistyki takie miary nie pasują, a są jej narzucane, stają się źródłem opinii, że humanistyka stała się jałowa, że nadszedł koniec literatury, koniec sztuki…
To oznacza nie mniej, nie więcej, a koniec człowieka…
Coraz mniej słyszy się o badaniach nad literaturą, antropologią, filozofią… Kto dzisiaj zajmuje się czystymi formami Arystotelesa? A to są niezmienności myślenia, narzędzia konieczne do lepszego rozumienia świata. Także współczesnego świata…
Prosty przykład…
Kto wie, że prace filozoficzne szkoły lwowsko-warszawskiej przed stu laty są podstawą rozwoju nauk komputerowych? Dzisiaj tłumaczy się na świecie nawet prace pomniejszej wagi, bo okazują się bardzo pomocne we współczesnych badaniach myśli analitycznej, które mają znaczenie praktyczne. Dziesiątki lat temu ktoś w Krakowie, Warszawie czy Lwowie coś rozważał – pozornie nic ważnego, a dzisiaj okazuje się to uniwersalnie ważne.
I dlatego tak niebezpieczny jest dla człowieka, dla świata, utylitarny stosunek do głębokiego myślenia. Do filozofii, do humanistyki, do kultury…
Na wszystkich kierunkach studiów obowiązkowa jest informatyka a nie ma nawet podstaw psychologii, filozofii czy socjologii…
Jak ma wyglądać kraj, w którym poziom debaty publicznej i jakość demokratycznego wyboru oparty jest na znajomości słupków i obsługi komputera?
Jak świadomie brać udział w życiu społecznym?
Nie da się na dłuższą metę bezmyślnie egzystować. Bo ta bezmyślność, a raczej brak wiedzy będzie wykorzystana na każdym kroku…
Bo za bezmyślność się płaci…
Może nie od razu, nie zawsze w wymiernej walucie, ale nieuchronnie. Zwłaszcza w demokracji. Pewnie dałby się nawet znaleźć arytmetyczna zależność między jakością humanistyki a siłą partii populistycznych, między rozumieniem człowieczeństwa a rozwojem gospodarczym albo między umiejętnością filozofowania a szczęściem…
Dzisiejszy świat dla większości ludzi opiera się na zależności między rozwojem gospodarczym a wysokością stóp procentowych. Fakt, że łatwo ją wskazać, nie świadczy, że jest to jedyna zależność ani nawet, że jest ważniejsza od innych. Z tego, że jest stosunkowo łatwa do policzenia, nie wynika nic ponad to, że jest stosunkowo łatwa do policzenia.
Zjawiska niepoliczalne czy nawet nieuchwytne wpływają na nasz los dużo bardziej niż te, które potrafimy precyzyjnie zmierzyć. Wystarczy porównać jakość życia publicznego II i III Rzeczpospolitej. Przed wojną uczono w szkołach filozofii, greki i łaciny. To przekładało się na jakość myślenia, na jakość standardów argumentowania.
W rozumie nauczonym pewnej dyscypliny, wciągniętym w tradycję europejskiego myślenia, wyćwiczonym w precyzyjnym posługiwaniu się słowem, nie mogłyby powstać pewne myśli powszechne obecnie we współczesnej debacie.
Abstrahuję już od współczesnej debaty politycznej, która nie daje się ubrać w żadne ramy i kiedyś byłaby nie do pomyślenia, ale spójrzmy np. na hasło:
„Prawda was wyzwoli” - w odniesieniu do przeszłości historycznej – gdzie można jedynie mówić o wiedzy albo niewiedzy.
Nawet zawodowi historycy nie umieją odróżnić prawdy, która obiektywnie istnieje, ale jest nam tylko częściowo dostępna w zależności od wiedzy jaką posiadamy. Dlatego najczęściej używanym słowem jest „prawdopodobnie”, „najprawdopodobniej”…
Wiedza, jakkolwiek wielka nie jest prawdą, bo prawda ma dwa sensy. Możemy jej tylko szukać, aby móc jak najlepiej zrozumieć…
Kiedy poszukuję w historii jakichś pojęć i czytam, że Sokrates uczy tak a Platon inaczej, to wiem, że nie mogę być pewny absolutnie. Ostateczna prawda nie istnieje, wiem co kto głosi i jak argumentuje i na jakiej podstawie wyrabiam swoje własne poglądy, ale trzeba rozumieć, że to są tylko poglądy, nie prawda…
Nikt nie jest uprawnionym arbitrem aby powiedzieć ostatecznie jaka jest prawda o świecie, o życiu, o człowieku… Prawda jest ideałem do którego człowiek może dążyć poprzez wiedzę i myślenie – rozmyślając, analizując, rozumiejąc i budując swoje własne poglądy…
Właśnie alchemia, starożytna, średniowieczna i późniejsza, tajne zgromadzenia – wszyscy wiemy z jakiego powodu - była drogą do ideału, do poznania prawdy, była poszukiwaniem odpowiedzi… a niestety chciwość ludzi i bezmyślność wykorzystywana przez sami wiemy kogo, powodowała niechęć a później mit o poszukiwaniu substancji która zmieni wszystko w złoto… Kamień filozoficzny…
Ale więcej o alchemii innym razem…
Wracając do poglądów…
Nie ma argumentów, za pomocą których moglibyśmy racjonalnie uzasadnić tego rodzaju wybór.
Fichte zawsze mówił, że ma się taką filozofię, jakim jest się człowiekiem.
Możemy mieć własne poglądy czy własną filozofię ale budujemy je na istniejących niezmiennikach, które powtarzane są od czasów greckich. Choćby zasada nieautonomiczności wartości. W polskim życiu publicznym bardzo często widać, że nas jej nie nauczono. Ludzie nie rozumieją, że wolność nie istnieje bez odpowiedzialności, a miłosierdzie bez sprawiedliwości.
Wolność bez odpowiedzialności staje się anarchią, a odpowiedzialność bez wolności tyranią. Tak samo jak miłosierdzie bez sprawiedliwości staje się głupotą, a sprawiedliwość bez miłosierdzia – naiwnością. Taka świadomość ludziom pomaga w życiu, także w relacjach z innymi ludźmi…
Albo podział liberałów i solidarystów. Liberalna wolność jest przecież niemożliwa bez solidarności, tak samo solidarność nie może istnieć bez wolności. Politycy mogą robić wodę z mózgu ludziom w dużej mierze dlatego, że ci ludzie trzymani są w ciemnocie. Skąd ludzie mają wiedzieć co to jest liberalizm, solidaryzm, konserwatyzm czy socjalizm? W szkole tego nie uczono, w telewizji nie tłumaczono, a media wolą gonić za głupią i tandetną sensacją niż uświadamiać… nie politycznie a kulturowo…
Problem polega na tym, że u nas nawet wykształcona większość ludzi nie są wykształceni na tyle, żeby świadomie brać udział w polityce. We Włoszech czy we Francji takie tanie chwyty nie przechodzą…
Tam tradycja jest inna, kultura jest inna, a zwłaszcza przeciętne przygotowanie intelektualne jest nieporównywalne z naszym. W dużej mierze dzięki szkołom i uniwersytetom, ale także dzięki ludzkiej mentalności.
W szkołach filozofia wykładana jest praktycznie od zawsze. We Francji jest obowiązkowa matura z filozofii. Tam nikomu nie przyszłoby do głowy, aby myśl „Nie lękajcie się” przenieść spontanicznie do życia społecznego. U nas umysły niekształcone, niezdolne do myślenia, gotowe są robić z tego ważnego duchowego wezwania hasło bandy rzezimieszków, którzy za nic mają prawo, obyczaje, tradycje, a za prawdę uważają to co wiedzą lub to ci im się wydaje słuszne…
Inne niekształcone umysły mogą w to uwierzyć, kiedy jest ich więcej robi się już groźnie…
Wyobraźcie sobie, że przed wojną w liceach klasycznych szesnastolatki czytały fragmenty „Fajdrosa” po grecku. Dzisiaj nawet studenci filozofii tego nie potrafią.
Ktoś po wie: do czego to potrzebne?
Odpowiadam: Do sprawnego myślenia!
Istnieje jakiś kanon myślenia, który tę kulturę stworzył i bez znajomości którego przestaniemy być sobą… Przestaniemy być Europejczykami, ale również w dużym stopniu przestaniemy być ludźmi…
Będziemy jak zwierzęta kręcili się w kółko, powtarzali te same błędy, wciąż odkrywali te same oczywiste prawdy i je zapominali. Ludzie tym się różnią od reszty przyrody, że mają kulturową, historyczną, międzypokoleniową pamięć. Skarbnicą tej pamięci jest humanistyka. Na jej straży stoi filozofia. Jeśli ją odrzucimy to wrócimy z laptopami i komórkami na drzewa.
Będziemy jak terroryści, którzy jeżdżąc na osłach odpalają bomby za pomocą telefonu satelitarnego.
Cywilizacja może odrzucić kulturę z której wyrosła, ale nie może tego przeżyć.
Widzimy co się dzieje gdy owoce cywilizacji dostają się w ręce ludzi, którym jej kultura jest obca lub którzy ją odrzucili – jak faszyści, komuniści albo terroryści…
Dlatego trzeba wrócić do podstaw kultury. Do humanistyki, do sztuki… Obecnie naszym największym wrogiem na świecie jest własna głupota…
Jerzy Turowicz mówił, że w Bizancjum przekupki na targu kłóciły się o filioque (pochodzenie Ducha Świętego), a w Polsce większość osób po studiach teologicznych nie ma pojęcia co to znaczy…
Można powiedzieć, że w Polsce jest teraz potężna tradycja aintelektualna.
Nie zawsze tak było. Pierwsze tłumaczenia Nietzschego ukazały się w Polsce w 1906 roku. Tylko że do dziś nie było już następnego, tak samo jak nie ma nowych przekładów Platona…
W światowej nauce już nie tylko filozofia próbuje zapełnić egzystencjonalną pustkę. Psychologia coraz częściej zajmuje się np. szczęściem lub miłością. Zaczęły się psychologiczne badania na temat mądrości…
Nauki pozytywne najpierw wypchnęły humanistykę, a teraz same częściowo próbują wypełnić jej misję. Tylko że w ten sposób nie da się zapełnić tej egzystencjonalnej pustki, która jest powszechnie odczuwalna.
Stułbia jest ważna i amalgamaty są ważne, ale ważniejsze jest świadome myślenie o szczęściu, prawdzie, pięknie, przypadku, ludzkim życiu. Świat z pewnością byłby lepszy i piękniejszy gdybyśmy o tym rozmawiali, gdybyśmy przez te rozmowy wchodzili w relacje z kulturą, fundamenty naszej cywilizacji, naszego codziennego życia…
Polska szkoła nastawiona jest na to aby przygotowywać fachowców, siłę roboczą, ale nie tworzy ludzi myślących. A siła robocza nie wystarczy, aby kraj się na dłuższą metę rozwijał. Do tego potrzeba ludzi potrafiących myśleć o świecie a nie o sobie, kasie i wkręcanej śrubie… Myślenia o świecie w którym żyją i zdolnych dokonywać życiowych wyborów (nie mówiąc już o politycznych).
Na starych kamienicach w Krakowie można jeszcze zobaczyć tabliczki:
„Jan Kowalski doktor medycyny i filozofii”
Taka była tradycja europejska, która istnieje do dziś na zachodzie. Ludzie kształcili się wszechstronnie. Dobry lekarz powinien umieć poważnie myśleć o sensie życia, nie tylko po to aby radzić sobie ze swoimi problemami ale i po to aby lepiej rozumieć pacjentów…
Jesteśmy coraz bardziej w sobie niż dla siebie. Każda wielka literatura rodzi się z doświadczeń duchowych. Z namysłu, z przeżycia. Jeśli tego nie ma, to nic wielkiego nie może wyrosnąć. Najwyżej jakieś literackie przyczynki czy obrazy które są bardziej prowokacją na zwrócenie na siebie uwagę (choć na chwilę) niż zadaniem pytania, rozmową, przeżywaniem, czy po prostu wyrażeniem uczuć…
Zobaczcie jakie powodzenie zyskują książki, które wprost odpowiadają na bóle egzystencji, typu: „Obudź w sobie tygrysa”… Im bardziej w życiu dominuje techniczno – ekonomiczny pragmatyzm, tym częściej zaczynamy sobie uświadamiać, że bez kultury, że bez humanistyki, bez sztuki, człowiek się dusi…
Od 24 wieków czytamy Platona, bo on odpowiada na nasze elementarne ponadczasowe pytania. I będzie na nie najtrafniej odpowiadał, dopóki nie nastąpi jakaś wielka katastrofa.
Na zachodzie wielkie korporacje coraz częściej zatrudniają absolwentów filozofii, ponieważ oni mają wyćwiczone w myśleniu elastyczne umysły i potrafią dostosować się do zmiennych warunków społecznych i gospodarczych. Może nie znają ekonomii ale potrafią zrozumieć procesy i zjawiska, a odpowiednich formułek mogą nauczyć się bardzo szybko.
Zdobyć konkretne umiejętności można z dnia na dzień, a twórcze, analityczne myślenie musimy ćwiczyć latami, aby osiągnąć maksimum swojej możliwości. Dlatego trzeba jak najwcześniej zaczynać…
Wiadomo, że wszyscy filozofami nie będziemy, ale możemy znaleźć swoją złotą miarę. Lepiej być dobrym ekonomistą niż kiepskim filozofem.
Decyzje podejmujemy dzięki własnemu rozsądkowi, tylko że rozsądek wymaga umiejętności myślenia… A ona nie bierze się znikąd. Ją trzeba ćwiczyć jak grę na skrzypcach czy fortepianie. Kiedy wyćwiczymy myślenie i nabierzemy rozsądku, to dużo mniej będziemy się mylili, a nasze życie będzie leprze…
Czego sobie i wszystkim "poszukującym" życzę...
mati
Bo świat się nie zmienia…
Bo nie wszystko można kupić…
Bo nie rozumiem kogoś…
Zupełnie bez sensu…
Po kilku tysiącach lat systematycznego myślenia, już bardzo dużo wiemy o naszej kondycji, o ludzkim losie, ludzkich ograniczeniach, emocjach, realiach…
Kiedyś ten intelektualny dorobek wieków pomagał ludziom w życiu. Dziś jest odrzucony…
Technologiczna logika zniszczyła nawyk i umiejętność głębokiego myślenia, które nas czyniło ludźmi – homo sapiens…
A rezygnując z myślenia, człowiek stał się bazradny wobec własnej rzeczywistości. Coraz lepiej rozumiemy i kontrolujemy materię, a coraz gorzej siebie. To jest fundamentalny brak, który odrzucamy…
Dookoła słychać krzyki – nie ma pieniędzy, nie ma dobrych polityków, nie ma uczciwych urzędników… To są objawy…
Louis Lavelle filozof przedwojennej Francji na początki XX wieku napisał: Reforma duchowa zreformuje państwo nawet się nim nie zajmując…
Wiem, że większość nie zrozumiałaby o co w ogóle chodzi…
Właśnie… nie wiemy co robimy, bo nie rozumiemy co mówimy, a nie możemy rozumieć tego co mówimy, póki nie wiemy, co myślimy, póki nie podejmiemy głębokiego namysłu, który jest niemożliwy bez przygotowania – przynajmniej bez uzgodnienia pojęć…
Wielu ludzi na świecie nie ma pojęcia, że nie ma pojęcia o tym co robi, mówi i myśli.
Na pewno łatwiej jest skutecznie naprawiać świat odwołując się do dorobku intelektualnego czy duchowego, niż tylko regulując, ścigając i kontrolując.
Przecież istnieje związek pomiędzy jakością życia duchowego a życiem społecznym. Między stanem umysłów a stanem relacji międzyludzkich.
Kto dziś uczy myślenia?
Kto spędza czas na rozmyślaniu?
Myślenie stało się sztuką ginącą. Coś w rodzaju ginącego języka czy gatunku, albo organu zanikającego w procesie ewolucji. Podobno jacyś nasi przodkowie mieli kiedyś ogony i mogli się na nich bujać. Przestali to robić, więc dzisiaj mamy tylko kości ogonowe na których co najwyżej możemy siedzieć…
Podobnie może stać się z mózgiem… Jeśli nie będziemy z niego robili użytku, stopniowo zanikną te funkcje, które różnią nas od maszyn i zwierząt…
Wystarczy spojrzeć w jak dużym stopniu zaginęła już zdolność porozumiewania się w języku wartości czy abstrakcji… Czy ktoś dzisiaj zastanawia się co to jest prawda, czym jest czas, dlaczego dobro jest dobre…
Szkoły przestały uczyć myślenia, a przede wszystkim humanistycznych rozmyślań…
Wielka literatura praktycznie znikła. Kino, którym próbowano ją zastąpić, ma niewiele wspólnego z myśleniem…
Po 1945 roku humanistyka znalazła się w regresie, a po 1989 roku – skapitulowała… została zepchnięta na margines przez bio-, info-, techno-…
To tworzy zagubienie, które świetnie opisał Wilhelm Dithey mówiąc, że nauki ścisłe poznają, a nauki humanistyczne rozumieją. Wiedza bez rozumienia musi prowadzić do nieszczęścia…
Technologia, informatyka, biotechnologia – zdominowały ludzką wyobraźnię. Humanistyka zaczyna być postrzegana w kryteriach nauk ścisłych. Regułki… wzory…
Do humanistyki takie miary nie pasują, a są jej narzucane, stają się źródłem opinii, że humanistyka stała się jałowa, że nadszedł koniec literatury, koniec sztuki…
To oznacza nie mniej, nie więcej, a koniec człowieka…
Coraz mniej słyszy się o badaniach nad literaturą, antropologią, filozofią… Kto dzisiaj zajmuje się czystymi formami Arystotelesa? A to są niezmienności myślenia, narzędzia konieczne do lepszego rozumienia świata. Także współczesnego świata…
Prosty przykład…
Kto wie, że prace filozoficzne szkoły lwowsko-warszawskiej przed stu laty są podstawą rozwoju nauk komputerowych? Dzisiaj tłumaczy się na świecie nawet prace pomniejszej wagi, bo okazują się bardzo pomocne we współczesnych badaniach myśli analitycznej, które mają znaczenie praktyczne. Dziesiątki lat temu ktoś w Krakowie, Warszawie czy Lwowie coś rozważał – pozornie nic ważnego, a dzisiaj okazuje się to uniwersalnie ważne.
I dlatego tak niebezpieczny jest dla człowieka, dla świata, utylitarny stosunek do głębokiego myślenia. Do filozofii, do humanistyki, do kultury…
Na wszystkich kierunkach studiów obowiązkowa jest informatyka a nie ma nawet podstaw psychologii, filozofii czy socjologii…
Jak ma wyglądać kraj, w którym poziom debaty publicznej i jakość demokratycznego wyboru oparty jest na znajomości słupków i obsługi komputera?
Jak świadomie brać udział w życiu społecznym?
Nie da się na dłuższą metę bezmyślnie egzystować. Bo ta bezmyślność, a raczej brak wiedzy będzie wykorzystana na każdym kroku…
Bo za bezmyślność się płaci…
Może nie od razu, nie zawsze w wymiernej walucie, ale nieuchronnie. Zwłaszcza w demokracji. Pewnie dałby się nawet znaleźć arytmetyczna zależność między jakością humanistyki a siłą partii populistycznych, między rozumieniem człowieczeństwa a rozwojem gospodarczym albo między umiejętnością filozofowania a szczęściem…
Dzisiejszy świat dla większości ludzi opiera się na zależności między rozwojem gospodarczym a wysokością stóp procentowych. Fakt, że łatwo ją wskazać, nie świadczy, że jest to jedyna zależność ani nawet, że jest ważniejsza od innych. Z tego, że jest stosunkowo łatwa do policzenia, nie wynika nic ponad to, że jest stosunkowo łatwa do policzenia.
Zjawiska niepoliczalne czy nawet nieuchwytne wpływają na nasz los dużo bardziej niż te, które potrafimy precyzyjnie zmierzyć. Wystarczy porównać jakość życia publicznego II i III Rzeczpospolitej. Przed wojną uczono w szkołach filozofii, greki i łaciny. To przekładało się na jakość myślenia, na jakość standardów argumentowania.
W rozumie nauczonym pewnej dyscypliny, wciągniętym w tradycję europejskiego myślenia, wyćwiczonym w precyzyjnym posługiwaniu się słowem, nie mogłyby powstać pewne myśli powszechne obecnie we współczesnej debacie.
Abstrahuję już od współczesnej debaty politycznej, która nie daje się ubrać w żadne ramy i kiedyś byłaby nie do pomyślenia, ale spójrzmy np. na hasło:
„Prawda was wyzwoli” - w odniesieniu do przeszłości historycznej – gdzie można jedynie mówić o wiedzy albo niewiedzy.
Nawet zawodowi historycy nie umieją odróżnić prawdy, która obiektywnie istnieje, ale jest nam tylko częściowo dostępna w zależności od wiedzy jaką posiadamy. Dlatego najczęściej używanym słowem jest „prawdopodobnie”, „najprawdopodobniej”…
Wiedza, jakkolwiek wielka nie jest prawdą, bo prawda ma dwa sensy. Możemy jej tylko szukać, aby móc jak najlepiej zrozumieć…
Kiedy poszukuję w historii jakichś pojęć i czytam, że Sokrates uczy tak a Platon inaczej, to wiem, że nie mogę być pewny absolutnie. Ostateczna prawda nie istnieje, wiem co kto głosi i jak argumentuje i na jakiej podstawie wyrabiam swoje własne poglądy, ale trzeba rozumieć, że to są tylko poglądy, nie prawda…
Nikt nie jest uprawnionym arbitrem aby powiedzieć ostatecznie jaka jest prawda o świecie, o życiu, o człowieku… Prawda jest ideałem do którego człowiek może dążyć poprzez wiedzę i myślenie – rozmyślając, analizując, rozumiejąc i budując swoje własne poglądy…
Właśnie alchemia, starożytna, średniowieczna i późniejsza, tajne zgromadzenia – wszyscy wiemy z jakiego powodu - była drogą do ideału, do poznania prawdy, była poszukiwaniem odpowiedzi… a niestety chciwość ludzi i bezmyślność wykorzystywana przez sami wiemy kogo, powodowała niechęć a później mit o poszukiwaniu substancji która zmieni wszystko w złoto… Kamień filozoficzny…
Ale więcej o alchemii innym razem…
Wracając do poglądów…
Nie ma argumentów, za pomocą których moglibyśmy racjonalnie uzasadnić tego rodzaju wybór.
Fichte zawsze mówił, że ma się taką filozofię, jakim jest się człowiekiem.
Możemy mieć własne poglądy czy własną filozofię ale budujemy je na istniejących niezmiennikach, które powtarzane są od czasów greckich. Choćby zasada nieautonomiczności wartości. W polskim życiu publicznym bardzo często widać, że nas jej nie nauczono. Ludzie nie rozumieją, że wolność nie istnieje bez odpowiedzialności, a miłosierdzie bez sprawiedliwości.
Wolność bez odpowiedzialności staje się anarchią, a odpowiedzialność bez wolności tyranią. Tak samo jak miłosierdzie bez sprawiedliwości staje się głupotą, a sprawiedliwość bez miłosierdzia – naiwnością. Taka świadomość ludziom pomaga w życiu, także w relacjach z innymi ludźmi…
Albo podział liberałów i solidarystów. Liberalna wolność jest przecież niemożliwa bez solidarności, tak samo solidarność nie może istnieć bez wolności. Politycy mogą robić wodę z mózgu ludziom w dużej mierze dlatego, że ci ludzie trzymani są w ciemnocie. Skąd ludzie mają wiedzieć co to jest liberalizm, solidaryzm, konserwatyzm czy socjalizm? W szkole tego nie uczono, w telewizji nie tłumaczono, a media wolą gonić za głupią i tandetną sensacją niż uświadamiać… nie politycznie a kulturowo…
Problem polega na tym, że u nas nawet wykształcona większość ludzi nie są wykształceni na tyle, żeby świadomie brać udział w polityce. We Włoszech czy we Francji takie tanie chwyty nie przechodzą…
Tam tradycja jest inna, kultura jest inna, a zwłaszcza przeciętne przygotowanie intelektualne jest nieporównywalne z naszym. W dużej mierze dzięki szkołom i uniwersytetom, ale także dzięki ludzkiej mentalności.
W szkołach filozofia wykładana jest praktycznie od zawsze. We Francji jest obowiązkowa matura z filozofii. Tam nikomu nie przyszłoby do głowy, aby myśl „Nie lękajcie się” przenieść spontanicznie do życia społecznego. U nas umysły niekształcone, niezdolne do myślenia, gotowe są robić z tego ważnego duchowego wezwania hasło bandy rzezimieszków, którzy za nic mają prawo, obyczaje, tradycje, a za prawdę uważają to co wiedzą lub to ci im się wydaje słuszne…
Inne niekształcone umysły mogą w to uwierzyć, kiedy jest ich więcej robi się już groźnie…
Wyobraźcie sobie, że przed wojną w liceach klasycznych szesnastolatki czytały fragmenty „Fajdrosa” po grecku. Dzisiaj nawet studenci filozofii tego nie potrafią.
Ktoś po wie: do czego to potrzebne?
Odpowiadam: Do sprawnego myślenia!
Istnieje jakiś kanon myślenia, który tę kulturę stworzył i bez znajomości którego przestaniemy być sobą… Przestaniemy być Europejczykami, ale również w dużym stopniu przestaniemy być ludźmi…
Będziemy jak zwierzęta kręcili się w kółko, powtarzali te same błędy, wciąż odkrywali te same oczywiste prawdy i je zapominali. Ludzie tym się różnią od reszty przyrody, że mają kulturową, historyczną, międzypokoleniową pamięć. Skarbnicą tej pamięci jest humanistyka. Na jej straży stoi filozofia. Jeśli ją odrzucimy to wrócimy z laptopami i komórkami na drzewa.
Będziemy jak terroryści, którzy jeżdżąc na osłach odpalają bomby za pomocą telefonu satelitarnego.
Cywilizacja może odrzucić kulturę z której wyrosła, ale nie może tego przeżyć.
Widzimy co się dzieje gdy owoce cywilizacji dostają się w ręce ludzi, którym jej kultura jest obca lub którzy ją odrzucili – jak faszyści, komuniści albo terroryści…
Dlatego trzeba wrócić do podstaw kultury. Do humanistyki, do sztuki… Obecnie naszym największym wrogiem na świecie jest własna głupota…
Jerzy Turowicz mówił, że w Bizancjum przekupki na targu kłóciły się o filioque (pochodzenie Ducha Świętego), a w Polsce większość osób po studiach teologicznych nie ma pojęcia co to znaczy…
Można powiedzieć, że w Polsce jest teraz potężna tradycja aintelektualna.
Nie zawsze tak było. Pierwsze tłumaczenia Nietzschego ukazały się w Polsce w 1906 roku. Tylko że do dziś nie było już następnego, tak samo jak nie ma nowych przekładów Platona…
W światowej nauce już nie tylko filozofia próbuje zapełnić egzystencjonalną pustkę. Psychologia coraz częściej zajmuje się np. szczęściem lub miłością. Zaczęły się psychologiczne badania na temat mądrości…
Nauki pozytywne najpierw wypchnęły humanistykę, a teraz same częściowo próbują wypełnić jej misję. Tylko że w ten sposób nie da się zapełnić tej egzystencjonalnej pustki, która jest powszechnie odczuwalna.
Stułbia jest ważna i amalgamaty są ważne, ale ważniejsze jest świadome myślenie o szczęściu, prawdzie, pięknie, przypadku, ludzkim życiu. Świat z pewnością byłby lepszy i piękniejszy gdybyśmy o tym rozmawiali, gdybyśmy przez te rozmowy wchodzili w relacje z kulturą, fundamenty naszej cywilizacji, naszego codziennego życia…
Polska szkoła nastawiona jest na to aby przygotowywać fachowców, siłę roboczą, ale nie tworzy ludzi myślących. A siła robocza nie wystarczy, aby kraj się na dłuższą metę rozwijał. Do tego potrzeba ludzi potrafiących myśleć o świecie a nie o sobie, kasie i wkręcanej śrubie… Myślenia o świecie w którym żyją i zdolnych dokonywać życiowych wyborów (nie mówiąc już o politycznych).
Na starych kamienicach w Krakowie można jeszcze zobaczyć tabliczki:
„Jan Kowalski doktor medycyny i filozofii”
Taka była tradycja europejska, która istnieje do dziś na zachodzie. Ludzie kształcili się wszechstronnie. Dobry lekarz powinien umieć poważnie myśleć o sensie życia, nie tylko po to aby radzić sobie ze swoimi problemami ale i po to aby lepiej rozumieć pacjentów…
Jesteśmy coraz bardziej w sobie niż dla siebie. Każda wielka literatura rodzi się z doświadczeń duchowych. Z namysłu, z przeżycia. Jeśli tego nie ma, to nic wielkiego nie może wyrosnąć. Najwyżej jakieś literackie przyczynki czy obrazy które są bardziej prowokacją na zwrócenie na siebie uwagę (choć na chwilę) niż zadaniem pytania, rozmową, przeżywaniem, czy po prostu wyrażeniem uczuć…
Zobaczcie jakie powodzenie zyskują książki, które wprost odpowiadają na bóle egzystencji, typu: „Obudź w sobie tygrysa”… Im bardziej w życiu dominuje techniczno – ekonomiczny pragmatyzm, tym częściej zaczynamy sobie uświadamiać, że bez kultury, że bez humanistyki, bez sztuki, człowiek się dusi…
Od 24 wieków czytamy Platona, bo on odpowiada na nasze elementarne ponadczasowe pytania. I będzie na nie najtrafniej odpowiadał, dopóki nie nastąpi jakaś wielka katastrofa.
Na zachodzie wielkie korporacje coraz częściej zatrudniają absolwentów filozofii, ponieważ oni mają wyćwiczone w myśleniu elastyczne umysły i potrafią dostosować się do zmiennych warunków społecznych i gospodarczych. Może nie znają ekonomii ale potrafią zrozumieć procesy i zjawiska, a odpowiednich formułek mogą nauczyć się bardzo szybko.
Zdobyć konkretne umiejętności można z dnia na dzień, a twórcze, analityczne myślenie musimy ćwiczyć latami, aby osiągnąć maksimum swojej możliwości. Dlatego trzeba jak najwcześniej zaczynać…
Wiadomo, że wszyscy filozofami nie będziemy, ale możemy znaleźć swoją złotą miarę. Lepiej być dobrym ekonomistą niż kiepskim filozofem.
Decyzje podejmujemy dzięki własnemu rozsądkowi, tylko że rozsądek wymaga umiejętności myślenia… A ona nie bierze się znikąd. Ją trzeba ćwiczyć jak grę na skrzypcach czy fortepianie. Kiedy wyćwiczymy myślenie i nabierzemy rozsądku, to dużo mniej będziemy się mylili, a nasze życie będzie leprze…
Czego sobie i wszystkim "poszukującym" życzę...
mati
Pozdrawiam Mati,miło,że znowu się pojawiłeś na blogu:)
OdpowiedzUsuńUff, długie to było, ale przeczytałem - nie że nie lubię długich tekstów, wręcz przeciwnie, ale męczy mnie czytanie z ekranu. Tradycyjnie cenię papier.
OdpowiedzUsuńPoza tym tekst świetny, obserwacje ostre i konkretne, humanistyczne wołanie na pustkowiu. Widzę te rzeczy, o których mówisz, ale coraz częściej czuję, że brakuje mi ognia, który miałem kiedyś i odcinam się po prostu od stechnologizowanego, zdehumanizowanego i po prostu trywialnego świata, zamykając się w swoim własnym - ja, moja ukochana, butelka wina, książka, czasami pisanie. Myślę, że pogodziłem się z faktem, że ten tymczasowy, bzdurny świat jest tylko nic nie znaczącym mgnieniem i nie chce mi się go zmieniać - wolę zmieniać siebie, bo w ostatecznym rozrachunku to właśnie siebie zabiorę dalej.
Nie mówię, że coś złego jest w zmienianiu świata - wręcz przeciwnie - to szlachetne i dzięki temu też zmieniamy siebie. Raczej piszę osobiście o sobie, teraz - chcę znaleźć wewnętrzny spokój i spełnienie, z tymi których kocham, z przyjaciółmi, a reszta świata niech go to hell:).
No ale nigdy nie mówię nigdy. Szczerze mówiąc to mam nadzieję, że spotkam kogoś, kto będzie w stanie jeszcze rozpalić mój ogień i wyrwać mnie z mojego świata - w którym muszę codziennie walczyć z nudą, rutyną i melancholią.
Pozdrawiam - jeszcze raz - dzięki za tekst, świetny.
PS. - Techniczna uwaga - każdy ma prawo na swoim blogu zapisywać tekst tak jak chce - jesteśmy władcami swoich blogów! Ale chciałem pokornie spytać - czy jest jakaś szansa, żeby wszystko nie było pogrubioną czcionką i z formatowaniem "do środka"?:)))
Bardzo ciekawe myśli - tzn. może nie ciekawe, bo mądrym ludziom wydają się oczywistościami, ale za to bardzo trafne
OdpowiedzUsuńchociaz moze ciekaw? ktos powiedzial, ze tylko prawda jest ciekawa
zazajana.blogspot.com
aniu - zawsze będę się pojawiał...
OdpowiedzUsuńmarcinie - dla Ciebie...
sebatianie - z prawdą jest tak, że bardzo duża część ludzi, kiedy im się mówi prawdę, nie wierzą, albo nie chcą przyjąć do wiadomości,
natomiast kiedy coś się wymyśla nawet największe nieprawdopodobieństwo... łykają jak pelikany...
pozdrawiam
mati
Tekst rzeczywiście dobry.
OdpowiedzUsuńLudzie dążą do uproszczeń. Ma to na celu "ulepszenie" życia, a tak naprawdę sprawia, że stajemy się bardziej ograniczeni i prości. Ale nie jest to ta wewnętrzna prostota, która nas wzbogaca. Ta, którą powinniśmy w sobie odnaleźć, by docenić własne człowieczeństwo i zrozumieć sens istnienia. Wszystko jednak powinno opierać się na prawdzie. Fałsz i zakłamanie - fakt - cenione we współczesnym świecie, tworzą zdradliwą iluzję, w której często uwielbiamy się zatapiać. A prawda daje wolność, wolność duszy i ciała. "Stań w prawdzie, a ona cię wyzwoli".
...od dwóch lat nie ogladam telewizji i nie czytam gazet...:)...mówią o mnie dziwaczka....:)..ale lepiej mi z tym....Marcinsen fajnie napisał o tym poprawianiu siebie...i siebie zabieraniu dalej....też tak myślę,że poprawić świata się nie da...ale poprawiajmy siebie...bo wtedy chociaż wokół nas ten świat będzie lepszy....
OdpowiedzUsuńDzięki Mati!:) Od razu lepiej się czyta. Doceniam.
OdpowiedzUsuńjest jedna ważna zależność
OdpowiedzUsuńżeby "wymagać" trzeba dawać przykład
żyjąc w zgodzie z tym o czym rozmawiamy
(taki żeby uprościć...:-))
dajemy przykład
a kiedy choć jedna osoba
z tych którzy zaczynają wspinać się na drzewa
zauważy, że dzięki temu można żyć lepiej
i świat na dłuższą metę przestaje się z nas
nabijać, tylko się przygląda i "próbuje" myśleć,
aby radzić sobie właśnie bez telewizora,
stekiem idiotycznych informacji, reklam
i niczego nie wnoszących debat niby polityków,
jeżeli choć ta jedna osoba zrozumie,
przyjdzie do mnie do ciebie Marcinie czy do każdego z tak niewielu na świecie i poprosi o Prousta, Platona czy Sofoklesa, zapyta się mnie kiedy mam wystawę, zagadnie Marcina czemu nie wyda w książce tych świetnych tekstów, będzie to wielka radość... my możemy tylko pisać ponadczasowe teksty, tworzyć to co nasze wnętrze czuje i to co nasi przodkowie wnieśli do podwalin cywilizacji, rozwoju świata...
I nie możemy ustawać.. bo kiedy wszyscy powiemy sobie, że już nic nie ma sensu... świat zginie, i nikt nie będzie już w przyszłości czytał Marcina i zastanawiał się co czół i co chciał opowiedzieć swoim współczesnym i tym w przyszłości... Nie mówię że tak musi być, ale trzeba wierzyć i mieć nadzieję że tak może będzie... i jednego, drugiego czy trzeciego "takiego" Marcina będą cytować, że będą się zachwycać projektami Ani, i na jej podstawie rozwijać architekturę XXIV wieku, że może ktoś znajdzie mój albo kogoś mnie podobnego obraz i powie: aaa to Wczesny Mati...
ale mnie poniosło... w tym poście jest bardzo dużo moich emocji, od czasu do czasu trzeba "pokrzyczeć" żeby nie zwariować, szczególnie, że na wiele spraw nie mamy wpływu...
pozdrawiam
mati
Napisałeś, że na wiele spraw nie mamy wpływu. Na pewno nie mamy wpływu na wschody i zachody słońca, czas, gwiazdy, na rozwój techniki, ten mniej i bardziej przydatny. Na to, że po nocy znów wstaje dzień. Na wiele jednak spraw mamy wpływ i to bardzo duży. Nasze życie od nas zależy. To my dokonujemy wyborów mniej, czasem bardziej trafnych i to one popychają nas do kolejnych działań. Nikt nikogo na siłę do niczego nie przekona, nie narzuci mu swoich poglądów. To od nas zależy, co robimy, co czytamy, co oglądamy... Nie każdy przeczyta dzieła wybitnych filozofów. Nic na siłę. Wystarczy czasem tylko wskazac kierunek, pokazac, zainteresowac. A czy ktoś z tego skorzysta... hmmm... to już jego wybór...
OdpowiedzUsuńTak mnie wzięło na "filozofowanie"...:)
J.P.
I właśnie to miałem na myśli,
OdpowiedzUsuńnie mamy wpływu na dezyzje
innych ludzi...
spokojnej nocy...
mati